W czerwcu o tymczasowej administracji Iraku
W czerwcu możliwe jest zwołanie
ogólnokrajowego kongresu, poświęconego utworzeniu "tymczasowej
administracji", ale nie rządu Iraku - poinformował przedstawiciel koalicji amerykańsko-brytyjskiej, zaznaczając, że po kilku dziesięcioleciach dyktatury "ustanowienie demokracji wymaga czasu".
Według cytowanego źródła kongres, zapowiedziany początkowo na koniec maja, powinien odbyć się "w czerwcu, wszystko zależeć jednak będzie od zwiększenia reprezentatywności" jego uczestników.
"Chcemy możliwe najszybszego powołania tymczasowej administracji, ale administracja ta powinna być reprezentatywna" - podkreślił przedstawiciel koalicji.
Według AFP źródła koalicyjne pomniejszają znaczenie sporów z irackimi ugrupowaniami politycznymi, które publicznie skrytykowały niedawne rozmowy z amerykańskim administratorem cywilnym Iraku, Paulem Bremerem, na temat przyszłości kraju.
Po spotkaniu w ubiegły piątek z Bremerem działacze irackich ugrupowań, typowani do udziału przyszłym rządzie, oskarżyli amerykańskiego administratora o wycofanie się z wcześniejszych zobowiązań, iż pozostawi Irakijczykom swobodę decydowania o rządzeniu krajem po upadku Saddama Husajna.
Zwołanie wspomnianego kongresu w sprawie utworzenia władz tymczasowych ma przygotować powołana w tym celu Rada z udziałem siedmiu irackich osobistości. Według źródeł Biura ds. Odbudowy, na które powołuje się AFP, nie będzie to jednak rząd, lecz raczej tymczasowa administracja.
"Rozumiemy, że Irakijczycy chcą maksimum władzy, mówimy im jednak: ponieważ nie pochodzicie z bezpośrednich wyborów, nonsensem byłoby powierzanie wam bezpośredniej władzy wykonawczej" - twierdzą te same źródła.
Piątkowe rozmowy były pierwszym spotkaniem Rady siedmiu z Bremerem od czasu przybycia amerykańskiego dyplomaty 12 maja do Bagdadu. W niedzielę członek Rady, Adel Abdel Mahdi z Najwyższego Zgromadzenia Rewolucji Islamskiej, najbardziej wpływowego ugrupowania szyickiego w Iraku, zarzucił amerykańsko-brytyjskiej koalicji, że "podważa" możliwości Irakijczyków zarządzania sprawami własnego kraju.
Przyszli ministrowie "nie będą mieli kompetencji ani środków do podejmowania decyzji" - powiedział, zaznaczając, że koalicja postawiła doradców na czele wszystkich ministerstw. Jego zdaniem "jest to powrót do sytuacji wyjściowej".
Poprzednik Bremera, generał w stanie spoczynku Jay Garner, dawał do zrozumienia, że wspomniana Rada będzie stanowiła trzon przyszłego rządu. Widoczna zmiana w polityce koalicji jest zatem efektem dezaprobaty Waszyngtonu w tej sprawie - uważa Iracki Kongres Narodowy z popieranym przez Pentagon Ahmedem Szalabim.
"W łonie administracji amerykańskiej istnieje podział na tych, którzy chcą Iraku demokratycznego i liberalnego, tych, którym bardziej odpowiada Irak na poły demokratyczny, oraz tych, którzy wolą, by Irak w ogóle nie był demokratyczny" - twierdzi rzecznik Irackiego Kongresu Narodowego i członek Rady siedmiu Entifadh Kanbar.
Rada siedmiu jednak "nie jest całkowicie reprezentatywna" - powiedział w poniedziałek przedstawiciel amerykańsko-brytyjskiej koalicji. "Po trzydziestu latach bez (prawdziwego) życia politycznego w Iraku jest oczywiste, że ustanowienie demokracji wymaga czasu" - dodał.