W Bydgoszczy nie jeździły autobusy i tramwaje
W Bydgoszczy, z powodu strajku pracowników Miejskich Zakładów Komunikacyjnych, nie kursowały przez dwie godziny autobusy i tramwaje. Protestujący
domagali się odwołania prezesa firmy.
21.01.2008 | aktual.: 21.01.2008 16:20
Strajk miał trwać od godz. 4 do 6, ale po rozmowach ze związkowcami udało się go trochę skrócić. Po godzinie 5.30 pierwsze autobusy i tramwaje wyjechały na trasy - powiedział członek zarządu MZK Andrzej Wadyński.
Normalnie kursowały autobusy prywatnych firm, które obsługują niewielką część linii.
Związkowcy z MZK domagają się natychmiastowego odwołania prezesa swojej firmy, któremu zarzucają działanie na jej szkodę. Konflikt zaostrzył się po przegraniu przez spółkę ogłoszonego kilka miesięcy temu przetargu na obsługę jednej z najbardziej popularnych linii autobusowych w mieście.
Prezes MZK Bydgoszcz porozumiał się ze zwycięzcą przetargu, prywatną firmą spod Warszawy, w sprawie czasowego wydzierżawienia i późniejszej sprzedaży kilkunastu autobusów. Miały być to głównie liczące sobie kilkanaście lat, wysłużone ikarusy, ale także cztery młodsze pojazdy niskopodłogowe, co szczególnie oburzyło załogę MZK.
Zdaniem władz miasta umowa była korzystna dla MZK, które oprócz należności za sprzedanie zbędnych pojazdów miały zarobić około 300 tys. zł na dzierżawie. Po zaostrzeniu konfliktu między zarządem MZK i załogą umowa nie doszła ostatecznie do skutku w planowanej formie.
W czwartek wieczorem sześciu pracowników MZK rozpoczęło głodówkę protestacyjną. W niedzielę jeden z nich zasłabł, ale na jego miejsce do protestu przyłączył się kolejny kierowca.
Już po zakończeniu strajku ostrzegawczego ze związkowcami spotkał się wiceprezydent miasta Maciej Grześkowiak, ale rozmowy nie zakończyły konfliktu. Kierowanie spółką powierzono nowo powołanemu prokurentowi, gdyż niechciany przez załogę prezes od piątku jest na zwolnieniu lekarskim. (mg)