W. Brytania: Polacy emigrują nie tylko dla pieniędzy
Pensja 1500 złotych, czy 1500 funtów - oto jest pytanie. Polski Hamlet ma też inne dylematy do rozstrzygnięcia. Czasem nie tylko zarobki przesądzają o wciąż popularnej emigracji. Tylko polskie elity zupełnie tego nie widzą.
- Przez ostatni rok albo i dłużej codziennie śpiewałem sobie refren jednej z piosenek zespołu Strachy Na Lachy: "Żyję w kraju, w którym wszyscy chcą mnie zrobić w ch...". Naprawdę tak to odczuwałem, niemalże na każdym kroku. Wyjechałem i zobaczę czy za jakiś czas zmienię melodię przy goleniu - wyznaje Rajmund, 23-latek z północnej Polski. W Londynie wylądował trzy miesiące temu. Rozkłada nocami towar w supermarkecie. Dostaje około tysiąca funtów na rękę. Jak na Wyspy żaden majątek, ale utrzymać się można bez trudu. Nawet godziwie, bez szukania jedzenia po śmietnikach.
Skoro im się udało...
Rajmund jest jednym z tych, którzy ostatnio podbili statystyki wyjazdów "za chlebem". W polskich mediach zawrzało. Pojawiły się zdjęcia nieistniejącej od jakichś sześciu lat "ściany płaczu" na Hammersmith. Dziś swoistą ścianę płaczu odstawiają różnej maści eksperci, bolejący nad losem emigrantów, którym zachciewa się zarabiać 1500 funtów, gdy w Polsce mieli przecież 1500 złotych.
"Najazdu" kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu tysięcy rodaków gołym okiem w Wielkiej Brytanii nie widać. Co innego, gdy osiem czy siedem lat temu zjechało naraz kilkaset tysięcy. Niewątpliwie, znacznie mniej osób emigruje "na wariata", jadąc całkiem w ciemno albo do pracy "załatwionej" przez pośrednika znanego tylko z rozmowy przez telefon komórkowy.
- Wielu jedzie do znajomych albo kogoś z rodziny, kto już jakoś się urządził. To nie jest tak, że "Polak Polakowi wilkiem". Jak by zapytać ludzi, to spora część przyzna, że właśnie rodak pomógł im zaczepić się w pierwszej pracy - twierdzi Agnieszka, działaczka jednego ze stowarzyszeń polonijnych.
Jej zdaniem, część Polaków do wyjazdu zachęca w dużej mierze względny sukces, jaki odnieśli znajomi albo członkowie rodziny, żyjący zagranicą od kilku lat. - Nawet, jeśli nie kupili własnego domu albo wykonują niezbyt atrakcyjną pracę, to jako taka stabilizacja materialna już może imponować. Zwłaszcza, gdy we własnym kraju brak na nią szans - uważa Agnieszka.
Na zmywak very welcome
Znacznie lepiej niż kiedyś wiedzą Polacy, na co mogą, jako emigranci liczyć. Nie na wiele. Zawsze są mile widziani przy ciężkich, niezbyt dobrze płatnych pracach. Owszem, część robi mniejsze albo większe kariery, jest nawet kilka ikon polskiego sukcesu na Wyspach, pokazywanych wszędzie - jak kiedyś baby z brodami na jarmarkach. Przebywający tutaj dłużej docenią jednak z czasem inne, pozamaterialne, zalety codziennego życia. Chociażby takie, że przeważnie obywatela nie traktuje się jak potencjalnego złodzieja albo oszusta, na polnej drodze nie czyha z fotoradarem strażnik gminny, a ochroniarz w sklepie nie powala klientów na glebę za to, że nie wzięli koszyka.
Nowym pewnie trudno będzie uwierzyć, że firma budująca stadion albo autostradę niekoniecznie musi od razu splajtować, a nawet, że może się opłacać prowadzenie sklepiku, małej kafejki albo zakładu naprawy obuwia. Gdy się o tym przekonają, nie będą mogli uwierzyć, że żyli w kraju, gdzie za normę uchodziło coś całkiem odwrotnego. Obudź się Polsko!
Z Londynu dla polonia.wp.pl
Robert Małolepszy