W Bałtyku jest mało zwierząt, ale nie z winy człowieka
W ostatnim tysiącleciu z wód Morza Bałtyckiego zniknął tylko jeden gatunek fauny - jesiotr amerykański. Naukowcy uspokajają: Bałtyk jest morzem ubogim w zwierzęta, ale nie z winy człowieka. Jest to przede wszystkim skutek młodego wieku geologicznego morza.
Oprócz młodego wieku Bałtyku, wpływ na zamieszkujące go gatunki fauny morskiej ma również historia akwenu. Morze przechodziło przez różne okresy: poprzez słodkowodne jezioro, aż do słonawego morza o bardzo ograniczonej wymianie wód.
Duży wpływ na ubogi stan fauny morskiej w Bałtyku ma również ocieplenie klimatu w Europie. My zmiany średniej rocznej temperatury z plus 17 na plus 18 stopni nie odczujemy. Jednak na północy, w Zatoce Botnickiej, w zimie wahania temperatury od plus 1 do minus 1 stopnia to kwestia zamarzania bądź nie wody - wyjaśnia prof. Jan Marcin Węsławski z Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk w Sopocie.
Naukowiec przypomina, że w północnych rejonach Bałtyku lód kształtował się zazwyczaj w listopadzie, a ustępował na początku czerwca, teraz warstwa lodu jest cieńsza i utrzymuje się krócej.
Prof. Węsławski dodaje, że Bałtyk jest morzem w trakcie formowania się, a to oznacza, że jego skład gatunkowy (zwierzęta i rośliny, które w nim występują), jest dość ubogi. Żyje w nim około 500 gatunków makrofauny, podczas gdy np. w Morzu Północnym ponad dwa tysiące.
Nie oznacza to wcale, że jest to morze zniszczone czy chore. Jest to naturalne zjawisko związane z tym, że Bałtyk kiedyś był słodkowodny, a teraz przekształca się w morze słone - podkreśla profesor Węsławski.
Naukowiec przypomina, że jak do tej pory z Bałtyku zginął tylko jeden gatunek - jesiotr amerykański. Ostatni został złapany w latach 70. w Estonii, kiedyś była to ryba dość pospolita, również w Wiśle. Jesiotr europejski nigdy w Bałtyku nie występował - zaznacza prof. Węsławski.
Do Bałtyku przedostało się około 60 gatunków zwierząt z innych akwenów, a co roku pojawiają się nowe - z Morza Północnego, Kaspijskiego, Czarnego czy wreszcie z mórz tropikalnych przywiezione w wodach balastowych statków.
Są to przede wszystkim małe gatunki skorupiaków - kiełże oraz małe gatunki ryb, z których najbardziej znaną jest babka bycza.
Dopóki Bałtyk miał taki klimat, jak w latach 70. z zamarzającym morzem i z małym zasoleniem, większość przybyszów z obszarów ciepłych nie miała szans. Gatunki te ginęły pierwszej zimy. Teraz, przynajmniej w naszej części Bałtyku, zjawiska lodowe nie występują - wyjaśnia prof. Węsławski.
Przybysze są z reguły odporni na miejscowe choroby i pasożyty, które m.in. wpływają na liczebność przedstawicieli rodzimych gatunków.
Taki konkurent potrafi zacząć dominować w środowisku, zwykle zresztą na krótko. Nie mamy potwierdzonych danych naukowych, żeby którykolwiek z gatunków inwazyjnych powodował wymierne szkody w ekosystemie - uspokaja profesor.