Vaclav Klaus nie rozumie Europy?
Czeski rząd odnotował pierwszy poważny konflikt
z prezydentem Vaclavem Klausem. Powodem sporu stał się stosunek
głowy państwa do Unii Europejskiej i określenie konstytucyjnych
kompetencji dotyczących kształtowania polityki zagranicznej państwa.
18.04.2003 | aktual.: 18.04.2003 12:01
Premier Vladimir Szpidla i minister spraw zagranicznych Cyril Svoboda zarzucili Klausowi, że nie rozumie problematyki europejskiej. Dlatego zalecili mu przestudiowanie odnoszących się do niej fragmentów programu czeskiego rządu.
"To człowiek, który Europy nie rozumie i na jej temat ciągle wypowiada powierzchowne sądy. Nie jest to dla nas korzystna okoliczność. Czechy na to nie zasługują" - powiedział o prezydencie minister Svoboda, który zarzuca Klausowi przede wszystkim niechętny stosunek do problematyki wspólnej polityki zagranicznej UE.
Kiedy na wspólnej konferencji prasowej po podpisaniu w Atenach Traktatu Akcesyjnego doszło między prezydentem a premierem i ministrem spraw zagranicznych do ostrzejszej wymiany poglądów na temat przyszłości UE, premier Szpidla przypomniał Vaclavovi Klausowi, że to rząd, a nie prezydent, odpowiada za politykę zagraniczną państwa.
Szpidla nie obawia się, że krytyczne poglądy Klausa na temat pogłębiania integracji europejskiej (czeski prezydent jest np. przeciwnikiem wspólnej polityki obronnej i zagranicznej UE) będą mieć wpływ na stosunki Czech z państwami Unii i samą Unią.
"Działalność prezydenta w dziedzinie polityki zagranicznej jest cząstkowa" - powiedział premier.
Chociaż rzeczywiście w Czechach odpowiedzialność za kierunki polityki zagranicznej ponosi rząd, to przedstawicielem państwa za granicą jest prezydent. Vaclav Klaus już zapowiedział, że chce w pełni wykorzystać wszystkie przysługujące mu konstytucyjne kompetencje w tym zakresie.
Zdaniem czeskiego ambasadora przy UE, byłego głównego negocjatora Czech Pavla Teliczki, opinie Klausa w sprawie przyszłości integracji europejskiej mogą mieć wpływ na traktowanie Czech przez Brukselę.
"Jeśli właśnie w ten sposób będziemy prezentować się w Europie, nasza pozycja stawać się będzie coraz bardziej marginesowa. Bez względu na to, ile będziemy mieć głosów, nasze znaczenie spadnie" - powiedział Teliczka. (iza)