Uwodził, okradał, porzucał
"On coś w sobie miał" - ciemnowłosa studentka z lekkim rozrzewnieniem wspomina swą kilkutygodniową znajomość z Ireneuszem P. (21 l.) z Augustowa. Jest jedną z kilkudziesięciu kobiet, które młodzian poderwał, by je potem okraść. "To drugi Kalibabka" - mówią krakowscy policjanci, którzy w zasadzce złapali łamiącego niewieście serca bezrobotnego fotografa - pisze "Super Express".
17.06.2004 | aktual.: 17.06.2004 11:36
Wysoki, ciemne włosy, markowe ciuchy. Do tego jeszcze świetny bajer. Mógł się podobać kobietom. "Ojciec produkuje jachty, które sprzedaje do Ameryki" - wtrącał w rozmowie Ireneusz P. "Matka pracuje i mieszka w Niemczech. Mamy jachty i samochody" - dodawał, by uzmysłowić, w jakim bogactwie żyje. A tu taki pech... Okradli go, a matka zwleka z przesłaniem 5 tys. euro, jakie dostawał od niej co miesiąc. "Nie mam za co wrócić do domu" - użalał się nad swym losem, patrząc głęboko w oczy młodym kobietom. Zauroczone panie otwierały nie tylko swoje serca, ale również portfele - podaje dziennik.
Bywało i tak, że wzruszona losem Ireneusza P. niewiasta przyjmowała go pod swój dach. A ten po jakimś czasie nagle znikał z różnymi wartościowymi przedmiotami. Wyjeżdżał w inny region kraju i znów szukał łatwowiernej kobiety. W ten właśnie sposób Ireneusz P. pojawił się w Krakowie. W jednym z lokali w centrum wypatrzył samotnie siedzącą ciemnowłosa studentkę. Krótka znajomość z Ireneuszem P. kosztowała dziewczynę 1200 zł. Tyle mu w sumie pożyczyła, zanim połapała się, że to oszust. Gdy umówiła sie z nim na kolejne spotkanie, w ukryciu czekali już policyjni tajniacy - relacjonuje gazeta.
Zatrzymali go, ale wkrótce wyszedł na wolność. Miał się tylko meldować na policji. Czeka go sąd. Grozi mu do 8 lat więzienia. Funkcjonariusze podejrzewają, że w ciągu dwóch lat 21-letni Ireneusz P. okradł nawet kilkadziesiąt kobiet - pisze "Super Express". (PAP)