Uwaga, tradycja grozi uduszeniem
Święta Bożego Narodzenia - po których zapewne niektórym zostały jeszcze pasztety i makowce – to doskonały moment na kilka refleksji nad tradycją. Szczególnie w kraju takim jak Polska, gdzie historia zdaje się dominować nad teraźniejszością.
03.01.2007 | aktual.: 03.01.2007 08:56
Na ten temat pewności nabrałem we wtorek, przeczytawszy w serwisie informacyjnym Wirtualnej Polski, że pewien mieszkaniec okolic Płocka wrócił ze spaceru z ołowianą pieczęcią z czasów piastowskich. Walała się od 800 lat gdzieś pod krzakiem, jak jakaś puszka po piwie (to swoją drogą ważna przestroga dla tych, którzy uważają, że śmieć ciepnięty na trawnik natychmiast znika). Historia nie jest żadną przeszłością, jakimś zbiorem zakurzonych i niewyraźnych postaci. Historia wciąż tu jest. Tuż za plecami słychać jej ciężki oddech.
Kilkanaście dni temu w informacyjnym serwisie radiowym cztery wiadomości, przeczytane przez spikera z przejęciem godnym najcieplejszego njusa: pierwsza informacja na temat 25. rocznicy powołania prymasowskiego komitetu pomocy osobom represjonowanym, druga – na temat 36. rocznicy Wydarzeń Grudniowych, trzeci – na temat Powiernictwa Pruskiego a czwarty – na temat grupy amerykańskich weteranów polskiego pochodzenia, którzy chcą, by USA nadały honorowe obywatelstwo... Kazimierzowi Pułaskiemu. Gdybym dosłuchał wiadomości do końca, być może dowiedziałbym się czegoś na temat oficjalnych przyczyn zgubienia ołowianej pieczęci przez księcia mazowieckiego pod sierpeckim krzakiem.
Nie chodzi mi o to, że historia nie powinna nas obchodzić. Oczywiście, że powinna. Oczywiście, że powinniśmy wiedzieć o tym, kto zaczął i w jaki sposób prowadził wojnę, która doprowadziła do tego, że rodzice członków Powiernictwa Pruskiego zostali wygnani ze swoich domów. Jednak odwracanie się ciągle do tyłu prowadzi do kurczu szyjnego, a zachłystywanie się historią i tradycją do rzeczy jeszcze gorszych.
Na przykład w Japonii co najmniej cztery osoby zmarły, a szesnaście zostało hospitalizowanych, zadławiwszy się tradycyjnymi ciasteczkami „mochi”. Depesza na ten temat donosiła, że ciasteczka robione są z kleistego ryżu i mają najczęściej postać owiniętych w suszone wodorosty kulek. W związku z tym, że od tych tradycyjnych ciasteczek co roku tradycyjnie umiera kilku śmiertelnie tradycyjnych Japończyków, japońska straż pożarna zachęcała częstowanie ciastkami wcześniej pokrojonymi na małe kawałki. Tradycja i historia, w małych, łatwych do strawienia i połknięcia kawałkach byłyby może mniej groźna, tyle tylko że z tradycją jakoś tak jest, że woli puchnąć i oblepiać, niż dzielić się na kawałeczki.
Aby to lepiej zilustrować, podam kolejny przykład „njusowy” z ostatnich dni. Oto grupa ortodoksyjnych żydów (żydów, nie żydówek) bardzo dotkliwie pobiła pewną kanadyjską turystkę (żydówkę), która.... weszła do autobusu przednimi drzwiami. Autobus był niestety koszerny, w związku z tym z przodu mogli wsiadać tylko mężczyźni, a kobiety powinny się tłuc z tyłu. Nie tylko ortodoksyjni żydzi mają tradycję stawiania kobiety z tyłu i nie tylko oni potrafią przyłożyć w gębę, jak jakaś głupia baba wielowiekową tradycję chce obalić. Tylko co ma wspólnego komunikacja miejska z Księgą Powtórzonego Prawa? Może tylko tyle, że puchnąca, pęczniejąca i rozpychająca się tradycja wykombinowała, że gdyby kobieta weszła do autobusu przednimi drzwiami, to niebo by się zawaliło, na miasto spadłby deszcz płonących opon, a wszystkie komputery w jesziwie dostałyby czarnej ospy.
Święta Bożego Narodzenia to taki moment w roku, gdy tradycja – ta dobra i smaczna – puchnie. Najczęściej w różnych dzieżach i makutrach. Dlatego tak łatwo jest się zachwycać tradycją: choinką, świętym Mikołajem, kolędami, kutią, barszczem z uszkami i kompotem z suszu. I ten zachwyt jest piękny, a ludzie, dla których ta tradycja jest ważna powinni mieć zawsze możliwość uprawiania jej, cieszenia się nią i dzielenia z innymi. Jednak każda osoba, dla której tradycja jest ważna musi pamiętać o tym, że tradycja traktowana zbyt dosłownie i bez odpowiedniego dystansu, z narzędzia komunikacji łatwo przeradza się w narzędzie represji.
A na koniec – tradycyjne życzenia szczęśliwego Nowego Roku składa Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska