Uwaga! Oszuści znów wyłudzają przez telefon
Przez kilka godzin mieszkanka Tarnowa przekonana była, że jej bratanica jest w pilnej potrzebie. Udowodniła w tym czasie, że gdy rodzina jest w opałach, można na nią liczyć. Sęk w tym, że w rolę krewnej wcieliła się oszustka, która od swojej ofiary wyłudziła 10 tysięcy złotych. W niemal identycznych okolicznościach jeszcze większej sumy pozbyła się mieszkanka Bochni.
Przedwczoraj około południa w mieszkaniu przy ulicy Traugutta w Tarnowie odezwał się telefon. Do niespełna 60-letniej mieszkanki Tarnowa dzwoniła młoda kobieta. Podała się za bratanicę, mieszkającą w Zabrzu. - Rozmówczyni nie musiała orientować się w rodzinnej sytuacji przyszłej ofiary. Umiejętnie sterując rozmową, dowiedziała się jednak wszystkiego, czego potrzebowała - mówi sierżant Robert Kozak z Komendy Miejskiej Policji w Tarnowie.
Tarnowianka przez chwilę miała pewne wątpliwości co do tożsamości rozmówczyni. Otóż głos w słuchawce nie bardzo przypominał jej ten należący do bratanicy. Sprytna oszustka wybrnęła jednak z opresji twierdząc, że zmiana głosu to efekt przeziębienia. Dalej poszło już gładko. "Krewna" twierdziła, że jest akurat w autokomisie w Krakowie. I trafiła tam na świetny samochód w okazyjnej cenie. Chodzić miało o pojazd marki audi. Miała jednak poważny problem. Do sfinalizowania transakcji brakowało jej 10 tysięcy złotych.
- Dla podkreślenia powagi sytuacji dodała, że na samochód dała już przedpłatę. I jeśli jeszcze tego samego dnia nie wpłaci reszty, zadatek nie zostanie jej zwrócony - dodaje Robert Kozak. Przejęta sytuacją kobieta postanowiła działać. Ubrała się i z mieszkania poszła wprost do banku. Swoje oszczędności na koncie uszczupliła tam o sumę potrzebną "bratanicy".
Gotówkę, zgodnie z instrukcją przekazaną przez telefon, miała przekazać koleżance krewnej, a zarazem córce właściciela krakowskiego komisu. Do spotkania doszło na ulicy. Nieświadoma oszustwa kobieta wręczyła nieznajomej plik banknotów. Na wszelki wypadek wzięła pokwitowanie spisane odręcznie na kartce papieru. Dopiero jakiś czas po rozstaniu stwierdziła, że padła ofiarą manipulacji i zgłosiła się na policję.
Funkcjonariusze dysponują rysopisem kurierki, która odbierała pieniądze. Była nią kobieta o farbowanych, jasnych blond włosach, w wieku około 30 lat. Zdaniem oszukanej ma, "na oko", 160 centymetrów wzrostu, owalną twarz i śniadą cerę. Ubrana była w ponczo. Tego samego dnia niemal identyczne zdarzenia rozegrały się w Bochni. Mieszkanka tego miasta odebrała telefon od młodego człowieka, podającego się za krewniaka. Twierdził, że jest w jednym z krakowskich salonów samochodowych i kupuje samochód.
Miał tam trafić na rewelacyjną promocję, ale brakuje mu 14 tysięcy złotych. Prosił o pożyczkę. Sprawa była bardzo pilna, więc formalności musiał załatwić w ciągu godziny. Telefonował kilka razy i w końcu przekonał kobietę, która pieniądze wypłaciła z banku. Po gotówkę zjawiła się młoda brunetka. Dopiero później kobieta sprawdziła, że prawdziwy siostrzeniec nie kupował samochodu. Po oszuście i jego wspólniczce nie było już śladu.