"Ustawa antyaborcyjna nie spełnia swoich zadań"
Obowiązująca w Polsce od 15 lat ustawa o
planowaniu rodziny, ochronie płodu i warunkach dopuszczalności
przerywania ciąży nie spełnia swoich zadań i łamie prawa człowieka
- uważają organizacje feministyczne.
07.01.2008 | aktual.: 07.01.2008 17:07
To smutna rocznica. Pokazuje, jak słabą mamy w Polsce jakość demokracji, bo część obywateli nie może korzystać z pełni praw człowieka - mówiła na konferencji prasowej w Warszawie posłanka LiD Izabela Jaruga-Nowacka.
W myśl obecnie obowiązujących (od 1993 roku) przepisów, aborcji można dokonywać, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej, jest duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu (w obu przypadkach do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej) lub, gdy ciąża powstała w wyniku gwałtu.
Od 1996 r., po nowelizacji, ustawa dopuszczała przerywanie ciąży również gdy kobieta ciężarna znajduje się w ciężkich warunkach życiowych lub trudnej sytuacji osobistej jednak w 1997 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że jest to niezgodne z ustawą zasadniczą, ponieważ narusza w ten sposób gwarancje konstytucyjne dla życia ludzkiego.
Jak podkreślają organizacje broniące praw kobiet, polska ustawa antyaborcyjna jest jedną z najbardziej restrykcyjnych na świecie. Nigdy nie była przestrzegana, doprowadziła do powstania podziemia aborcyjnego w naszym kraju. A nielegalne aborcje to ogromne zagrożenie dla zdrowia kobiet. Problemy są również z dostępem do zabiegu, gdy jest on prawnie dopuszczalny - mówiła wiceprzewodnicząca Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny Małgorzata Księżopolska.
Ustawa nazywana jest kompromisową. Ale nie zapominajmy, że był to kompromis pomiędzy mężczyznami politykami a mężczyznami w sutannach ponad naszymi głowami, kosztem praw kobiet - podkreśliła Jaruga-Nowacka. Dodała, że w tej kwestii powinno wypowiedzieć się społeczeństwo w referendum. Przypomniała, że w 1993 roku Sejm zignorował kilka milionów podpisów zebranych pod wnioskiem w tej sprawie.
Zdaniem prof. Eleonory Zielińskiej z Wydziału Prawa i Administracji UW, obecnie nie ma potrzeby zaostrzania ustawy. Nie ma problemu, że obowiązujące przepisy są nadużywane. Wręcz przeciwnie, trudno je wyegzekwować. Zawracają na to uwagę także instytucje międzynarodowe - powiedziała. Podobnego zdania jest dr Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Rolą i obowiązkiem państwa prawa jest zapewnienie obywatelom skutecznego egzekwowania obowiązujących przepisów. Kobiety nie mogą być odsyłane z kwitkiem od lekarza, który uzna, że nie ma przesłanek do legalnej aborcji, muszą mieć możliwość odwołania się od jego decyzji - przekonywał.
Według Bodnara i Zielińskiej konieczne jest utworzenie odpowiednich procedur odwoławczych. Jak podkreślił Bodnar, w tym kierunku powinny też zmierzać inicjatywy Rzecznika Praw Obywatelskich. Pan rzecznik kieruje się chyba złą diagnozą sytuacji. Jego wystąpienie byłoby uzasadnione, gdyby prawo było nadużywane, tymczasem u nas panuje swoisty rygoryzm - ocenił.
W sobotę RPO Janusz Kochanowski zapowiedział, że nie wyklucza zaskarżenia do Trybunału Konstytucyjnego przepisu dopuszczającego usunięcie ciąży ze względu na zagrożenie zdrowia kobiety. 22 stycznia Kochanowski ma się spotkać w tej sprawie z ekspertami. Po tym terminie podejmie decyzję czy składać taki wniosek do TK i ewentualnie w jakim kształcie.
Jego inicjatywą oburzona jest Katarzyna Bratkowska ze Stowarzyszenia "Same o Sobie S.O.S.". Rzecznik powinien reprezentować wszystkich obywateli, a nie tylko ich część - mówiła na konferencji prasowej.
Według danych organizacji zajmujących się prawami kobiet, w Polsce dokonywanych jest co roku ponad 100 tys. nielegalnych aborcji, według oficjalnych statystyk - ok. 200. Kobieta, która chce przerwać ciążę, zrobi to bez względu na wszystko - przekonywała Bratkowska.
Oczekujemy od kobiet odpowiedzialności w sprawach reprodukcyjnych, której ich notabene nikt nie uczy, bo edukacji seksualnej w Polsce nie ma, ale jeśli chodzi o aborcję, boimy się, że będą zachowywać się nieodpowiedzialne - mówiła Bratkowska. Podkreśliła, że to kobiety są na ogół lepszymi rodzicami, troszczą się o swoje dzieci - często samodzielnie. Dlatego nie powinno się o tych sprawach decydować bez kobiet - przekonywały przedstawicielki Stowarzyszenia.
Z okazji 15-lecia ustawy, Stowarzyszenie "Same o Sobie S.O.S." wydało broszurę na temat jej skutków. Ma być ona rozesłana do polityków, także do wszystkich posłów. Nie oczekujemy, że uda się ustawę zliberalizować, ale mamy nadzieję, że może ktoś zmieni w tej kwestii zdanie - mówiła Bratkowska. (mg)