ŚwiatUstały zamieszki na Uniwersytecie Syczuańskim

Ustały zamieszki na Uniwersytecie Syczuańskim

Ustały studenckie zamieszki na Uniwersytecie Syczuańskim na południowym zachodzie kraju - poinformowały pekińskie media.

22.06.2006 16:55

Powodem obecnych niepokojów było odcinanie nocą prądu w akademikach, co uniemożliwiało młodym miłośnikom futbolu oglądanie transmisji z piłkarskiego mundialu. Wcześniej nikt się nie sprzeciwiał podobnym wyłączeniom, rutynowo praktykowanym dla "zapewnienia młodzieży należnego wypoczynku".

Zdaniem świadków, 9 tys. osób wzięło udział w paleniu i dewastowaniu uniwersyteckiego majątku.

Wystraszone rozmiarami protestu i możliwą eskalacją konfliktu, kierownictwo uczelni poszło na ustępstwa. Łamiąc ustalone przez siebie zasady postępowania, zezwoliło na korzystanie nocą z elektryczności, by młodzież "lepiej mogła przygotować się do nadchodzących egzaminów".

Wcześniej widownią gwałtownych zajść z udziałem młodzieży był kampus wydziału zarządzania i handlu, afiliowanego przy znanym Uniwersytecie Zhengzhou, w stolicy prowincji Henan. Oponując przeciwko arbitralnej zmianie wpisu do dyplomów ukończenia nauki, równoznacznego z obniżeniem ich rangi, tysiące rozwścieczonych studentów dokonało spustoszeń w pomieszczeniach biurowych i salach wykładowych.

Ściągnięto posiłki, lecz policja nie interweniowała. Powściągliwość władz podyktowana była troską o to, by nie drażnić środowisk studenckich, w których od dawna, za sprawą niepewnych perspektyw zawodowych, rośnie niezadowolenie.

Mimo rozwoju gospodarczego Chin tysiące absolwentów szkół wyższych nie ma bowiem szans na znalezienie pracy zgodnej ze swymi kwalifikacjami. Zadowolić się musi słabo płatnymi posadami.

Gniew wywołują również szybko zwiększające się koszty nauki w kraju, w którym - zgodnie z komunistyczną doktryną - powinna być ona bezpłatna.

W ostatnich latach aparat administracyjny skutecznie pilnował "ładu" w miasteczkach studenckich, bezwzględnie karząc, łącznie z relegowaniem z uczelni, wszelkie formy nieposłuszeństwa. Dlatego gwałtowność ostatnich zamieszek zaskoczyła kierownictwo państwa.

Ciągle ma ono bowiem w pamięci antykorupcyjny i prodemokratyczny bunt na pekińskim placu Tiananmen, który po kilku tygodniach trwania postanowiono 4 czerwca 1989 roku krwawo stłumić.

Skutki decyzji o ataku czołgów na tłumy bezbronnej młodzieży, który spowodował śmierć kilkuset, lub nawet kilku tysięcy ludzi, do dziś ciążą na wizerunku Chin.

Maskara na Placu Niebiańskiego Pokoju nadal jest w Chinach tematem tabu; oficjalna propaganda utrzymuje, że stłumiono wówczas "kontrrewolucyjne" wystąpienie.

Do dziś też nie rozliczono winnych tej brutalnej rozprawy, nie przeprowadzono na jej temat debaty politycznej. Tymczasem dyskusji o przyczynach i skutkach masakry sprzed 17 lat od dawna, lecz na razie bezskutecznie, domaga się grupa chińskich intelektualistów.

Henryk Suchar

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)