USA: 70 tys. imprezowiczów uwięzionych na pustyni. Nowe doniesienia o sytuacji
Tysiące ludzi pozostaje uwięzionych na festiwalu Burning Man na pustyni w Nevadzie, która została zalana przez ulewne deszcze. Utworzyły one gęste błoto sięgające kostek i uniemożliwiające wydostanie się z pustyni. Jeden z uczestników zmarł - podali organizatorzy.
04.09.2023 09:11
Służby ratunkowe festiwalu odpowiedziały w piątek na wezwanie dotyczące 40-letniego mężczyzny. Przeprowadzono reanimację, ale nie udało się go uratować, jak twierdzą organizatorzy Burning Man, nie podając dalszych szczegółów. W niedzielę wieczorem przekazano, że śmierć ta "nie miała związku z pogodą".
Odległy obszar w północno-zachodniej Nevadzie nawiedziły fale deszczu, które spadając na suche tereny pustynne, utworzyły gęste, gliniaste błoto, które uniemożliwiało czasem poruszanie się.
W rozmowie z CNN Nathan Carmichael z biura szeryfa hrabstwa Pershing przekazał, że "nieco ponad 70 tys. ludzi" utknęło na pustyni. Niektórzy ludzie opuścili teren festiwalu pieszo, ale "większość pojazdów kempingowych została na miejscu" – powiedział.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
– Obecnie nie wiemy, kiedy drogi będą wystarczająco suche, aby samochody kempingowe i inne pojazdy mogły bezpiecznie przejechać przez teren – stwierdzili organizatorzy Burning Man w sobotnim wieczornym oświadczeniu. – Szacujemy, że mogłoby to być możliwe w poniedziałek późnym popołudniem, gdyby sprzyjały nam warunki pogodowe. Może to jednak nastąpić wcześniej – przekazał. Na razie uczestnikom polecono schronić się na pustyni Black Rock oraz oszczędzać żywność, wodę i paliwo.
Na razie brama i lotnisko prowadzące do Black Rock City pozostają zamknięte, a do miasteczka festiwalowego nie można wjeżdżać ani wyjeżdżać, z wyjątkiem pojazdów uprzywilejowanych, jak podali organizatorzy w mediach społecznościowych. Black Rock City to tymczasowa metropolia wznoszona co roku na festiwal, wyposażona w infrastrukturę ratowniczą, bezpieczeństwa i sanitarną.