Urzędniczy konflikt interesów
Pracownik samorządowy nie może podejmować
dodatkowej pracy, która pozostawałaby w sprzeczności z jego
urzędniczymi obowiązkami albo mogłaby wywołać podejrzenie o
stronniczość lub interesowność - pisze "Dziennik Polski".
W praktyce udowodnienie związków między dodatkową pracą i zatrudnieniem w urzędzie jest niezwykle trudne, a przypadki zwolnienia z tego tytułu to rzadkość. Jeden z takich przypadków rozpatrywał Sąd Najwyższy.
W pewnym urzędzie powiatowym inspektor w wydziale rolnictwie dorabiał, wykonując usługi geodezyjne. Starosta zwolnił urzędnika, bo uznał, że taka sytuacja powoduje konflikt interesów służbowych i prywatnych. Nie pomogły argumenty zwalnianego urzędnika, że w starostwie zajmował się rolnictwem, a prywatnie świadczył usługi geodezyjne - relacjonuje dziennik.
Stanowisko starosty podzielił Sąd Okręgowy oraz Sąd Najwyższy. Nie bez znaczenia był fakt, że urzędnik przyjmował prywatnych interesantów w godzinach pracy w starostwie.
Orzeczenie SN - czytamy w gazecie - mogłoby sugerować, że praktycznie każdy urzędnik samorządowy powinien mieć zakaz wykonywania dodatkowej pracy, o ile jej zakres mieści się w sprawach rozpatrywanych przez dany urząd. Zakaz ten obowiązywałby m.in. architektów, geodetów, inżynierów. Musieliby oni ograniczyć swoje dochody tylko do pensji urzędniczej. Tymczasem wykonywanie dodatkowej pracy poza urzędem - zwłaszcza w małych gminach - jest powszechne.
Raport Najwyższej Izby Kontroli z 2004 r. dowodzi, że pracownicy 55 urzędów administracji samorządowej i rządowej (na 77 objętych kontrolą) prowadzili działalność usługową w zakresie geodezji i kartografii oraz architektury i budownictwa. Pracę wykonywali na terenie urzędów, w których byli zatrudnieni.
Wicedyrektor Wydziału Organizacji i Nadzoru Urzędu Miasta Krakowa Tadeusz Czarny uważa, że teza o całkowitym zakazie dorabiania przez urzędników, będzie trudna do obronienia - pisze "Dziennik Polski". (PAP)