Urzędniczka PKP odpowie za śmierć na kładce kolejowej
Nieumyślne spowodowanie śmierci 25-latka z Dąbrowy Górniczej zarzuciła prokuratura urzędniczce odpowiadającą za stan kolejowej infrastruktury. Pod mężczyzną załamała się kolejowa kładka, zginął rażony prądem z sieci trakcyjnej.
30.12.2010 | aktual.: 30.12.2010 12:32
W lipcu w Dąbrowie Górniczej (woj. śląskie) pod 25-letnim Marcinem idącym z kolegami ogólnodostępną kolejową kładką zarwała się deska; mężczyzna wpadł w dziurę dotykając sieci trakcyjnej pod napięciem. Ratownicy przez długi czas nie mogli dotrzeć do porażonego, bo wypadek poskutkował spięciem i przeniesieniem - poprzez ciało - napięcia na kładkę. Prąd ostatecznie odłączono po blisko dwóch godzinach.
Jak poinformował szef dąbrowskiej prokuratury prok. Zbigniew Zięba, tamtejszy śledczy mają już projekt aktu oskarżenia w tej sprawie. Gotowy akt zostanie wysłany do sądu w piątek. Śledztwo prowadzono pod kątem ustalenia, kto był odpowiedzialny za stan techniczny kładki - remontowanej ostatnio ponad 10 lat wcześniej.
W toku śledztwa prokuratorzy wskazali, że była to Anna S. pełniąca w spółce PKP SA funkcję zarządcy w Rejonie Administrowania i Utrzymania Nieruchomości obejmującym m.in. Dąbrowę Górniczą. Jak powiedział prok. Zięba, podejrzana "wiedząc, że kładka jest uszkodzona, nie podjęła żadnych kroków, aby ją naprawić, czym doprowadziła nieumyślnie do śmierci pokrzywdzonego".
W opinii śledczych, Anna S. dopuściła się zaniechania, ponieważ wiedząc o stanie nieremontowanej od lat kładki, można było przewidzieć, że może tam dojść do tragedii. Urzędniczka podczas przesłuchań zaprzeczała, by znała stan kładki - z czym nie zgadzają się śledczy. Anna S. nie przyznała się też do zarzucanego przestępstwa. W procesie może jej grozić od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.
To niejedyny wątek postępowania w sprawie. Dąbrowska prokuratura w trybie postępowania przygotowawczego sprawdza też niezwiązane już ściśle ze śmiercią 25-latka ewentualne nieprawidłowości przy spisywaniu zasobów majątku PKP. Postępowanie jest następstwem m.in. faktu, że długo po wypadku do kładki nie przyznawało się ani miasto ani żadna z kolejowych spółek.
NaSygnale.pl: Pijany kierowca złapany dwa razy w ciągu godziny!