PolskaUrzędniczka na bursztynowym szlaku

Urzędniczka na bursztynowym szlaku

Fascynacja bursztynem sprawiła, że 49-letnia Mirosława Stroińska z Poznania pokonała piechotą tysiąc kilometrów.

Urzędniczka na bursztynowym szlaku
Źródło zdjęć: © Dziennik Bałtycki

14.09.2006 | aktual.: 14.09.2006 10:40

Siedząca na co dzień za biurkiem urzędniczka, przez ostatnie sześć tygodni podążała śladami celtyckich kupców. W wędrówce nie przeszkodziła jej nawet skręcona noga. Wyprawę rozpoczęła w Pradze. Wczoraj zawitała do Pruszcza Gdańskiego. Zawsze fascynował mnie bursztyn - mówi pani Mirosława. Moja praca magisterska miała traktować o części Bursztynowego Szlaku, zwanej celtycką. Zebrałam sporo materiałów i... napisałam na inny temat. Tą wyprawą spełniam swoje marzenia.

W ostatnim stuleciu przed naszą erą, handlarze jantarem wyruszali z Aquileii, leżącej nad Morzem Adriatyckim. Podążali przez obecną Austrię, Czechy, Polskę do Sambii nad Bałtykiem. Idę ich śladami. Ze względu na skromne fundusze, marsz rozpoczęłam w lipcu w Pradze. Największym problemem był brak szczegółowych map i nieoznakowane drogi. Mimo, że przez trzy miesiące przygotowywałam notatki, często błądziłam, zbaczając z trasy. Zupełnie, jak dawni podróżnicy. Zaskoczyła mnie gościnność ludzi w mijanych miastach. Zaczepiali mnie i chętnie słuchali o celu podróży. - opowiada pani Mirosława.

Podróżniczka najmilej wspomina pobyt w Rosji. Wojsko pozwoliło jej przejść przez teren nadmorskiego poligonu, służąc wszelką pomocą. - To było niesamowite przeżycie - zapewnia Mirosława Stroińska. Jeszcze większą przygodę przeżyłam, gdy dotarłam nad brzeg Bałtyku w obwodzie kaliningradzkim. Jedna z rodzin - poławiacze jantaru - pokazała mi swoje trofea. Trzymając okazałe bryły bursztynu w dłoniach, czułam się niewyobrażalnie szczęśliwa. Po to właśnie szłam. By poczuć prawdziwe piękno. Z wrażenia zapomniałam nawet zrobić zdjęcie. Z Kaliningradu autobusem wróciłam do Konarzewa-Opaleń w Polsce. Podążając odnogą Bursztynowego Szlaku wzdłuż Wisły, chciałam dotrzeć do Gdańska, a później do Starzyna. Niestety, straciłam pięć dni, gdyż leczyłam skręconą nogę. Podróż zakończę zatem w Trójmieście. To, co zobaczyłam wystarczy mi na długo. Nie zależało mi na zdobyciu "złota Bałtyku". Chciałam je tylko zobaczyć, dotknąć i poczuć - dodaje.

Katarzyna Sikora

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)