PolskaUrzędnicze bzdury za nasze pieniądze

Urzędnicze bzdury za nasze pieniądze

Wojewódzki Urząd Pracy stracił już 16
tysięcy złotych na wydawanie miesięcznika, w którym reklamuje
m.in. swojego zwierzchnika. Z gościnności pisma korzystają też
władze samorządowe, w tym Koszalina - informuje "Głos Pomorza".

10.05.2004 | aktual.: 10.05.2004 07:20

Wojewódzki Urząd Pracy podlega pod Zachodniopomorski Urząd Marszałkowski i w jego imieniu realizuje zadania mające zwalczać bezrobocie. Przede wszystkim ma tworzyć warunki do powstawania nowych miejsc pracy. W Zachodniopomorskiem, które pod względem stopy bezrobocia jest na przedostatnim miejscu w Polsce (prawie 29% osób pozostaje bez pracy), racjonalne wydawanie pieniędzy z funduszu ma szczególne znaczenie. Urzędnicy WUP zdają się tej oczywistej prawdy nie dostrzegać - pisze gazeta.

Od dwóch miesięcy, w nakładzie 1200-2000 sztuk, na kredowym papierze, WUP wydaje broszurę zatytułowaną "Zachodniopomorski Rynek Pracy". Niech jednak nikogo nie zmyli tytuł wydawnictwa. Bezrobotny nie znajdzie w nim nic użytecznego, bo też i nie do bezrobotnych jest ono adresowane. "Broszurę kierujemy do posłów, senatorów, władz samorządowych, mediów i przede wszystkim organizacji pracodawców" - mówi Andrzej Nowak, naczelnik Wydziału Zamiejscowego WUP w Koszalinie, gdzie mieści się redakcja periodyku. Pismo jest rozprowadzane bezpłatnie. Druk jednego egzemplarza kosztuje 5 złotych - podaje dziennik.

Lektura pisma potwierdza jego bezużyteczność. W majowym numerze wydawca, czyli WUP, na czterech stronach zamieścił wywiad ze swoim zwierzchnikiem - Zygmuntem Meyerem, marszałkiem województwa. Właściwie jest to monolog (tekst składa się jedynie z dwóch pytań i bardzo obszernych "odpowiedzi"), ozdobiony pięcioma fotografiami mówcy (na czterech marszałek podejmuje ważnych zagranicznych gości). Rzecz absolutnie niestrawna, nienadająca się do czytania - pisze "Głos Pomorza".

Dalej znajdujemy informacje o szkoleniach zorganizowanych przez urząd marszałkowski. Nie, nie były to szkolenia dla bezrobotnych. Jest też trochę statystyki i urzędniczego bełkotu na temat planów rozwojowych Szczecina i Koszalina (np. Ryszard Zdrojewski z wydziału rozwoju i współpracy gospodarczej koszalińskiego ratusza opowiada o udogodnieniach, jakie władze miejskie czynią na rzecz tworzenia "przyjaznego klimatu dla przedsiębiorczości" - mowa tu m.in. o istniejącej od jesieni 2003 roku specjalnej strefie ekonomicznej, w której, o czym się nie wspomina, nie powstało jak dotąd ani jedno miejsce pracy) - informuje dziennik. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)