Urzędnicy zgotowali kierowcom piekło
Kilka metrów, w porywach dziesięć, i hamulec. I tak przez godzinę, albo i lepiej. W przerwach można palić papierosa za papierosem i kląć na czym świat stoi. Niestety, nawet od największych bluźnierstw koparki blokujące ulicę Warszawską nie znikają i jedna z głównych arterii stolicy województwa nie staje się nagle przejezdna. Odwrotnie — z każdą minutą przybywa aut i jest coraz gorzej.
13.10.2005 | aktual.: 13.10.2005 10:21
— Trochę jeżdżę po Polsce, ale z taką sytuacją mam do czynienia pierwszy raz. Tylko ktoś pozbawiony kompletnie wyobraźni musiał zadecydować o prowadzeniu dwóch remontów na taką skalę w jednym czasie. Brak słów — skarży się Arkadiusz Świerczyk z Tychów.
Na szczęście owi decydenci nie są bynajmniej anonimowi. To katowiccy urzędnicy, którzy — jako gospodarze miasta — sprawują władzę i nadzór (tak przynajmniej wynika z obowiązku samorządowca) m.in. nad komunikacją. I to właśnie dzięki nim teraz centrum Katowic jest całkowicie rozkopane: za sprawą przebudowy ronda i dalszych prac związanych z Drogową Trasą Średnicową oraz przez modernizację kanalizacji na Warszawskiej i 1 Maja.
Jak można było się spodziewać katowiccy urzędnicy nie widzą w tym swojej winy. — Termin prac na Warszawskiej był określony specjalnym memorandum unijnym. Gdybyśmy się do tego nie dostosowali, to kto by nam dał pieniądze? Nie można było uzyskać 30 mln euro i spokojnie czekać na przebudowę ronda — twierdzi Józef Kocurek, wiceprezydent.
Tylko, że ręce urzędników nie były do końca związane brukselskim sznurem. Można było przecież — tak jak przy okazji zdemontowania wiaduktu na Sokolskiej — zorganizować kompleksowe objazdy.
— Taka koncepcja nie była nawet brana pod uwagę. W ścisłym centrum nie ma miejsca na objazdy — przyznaje Kocurek.
Nie ma rady: musisz kierowco przeklinać i chcąc przejechać kilkaset metrów z nudy grać w warcaby. I pewnie byś chciał wiedzieć jak długo tak będzie. Figa z makiem.
— Dokładnie nie mogę powiedzieć kiedy zakończą się prace na Warszawskiej. Na pewno w przyszłym roku — rozbraja szczerością wiceprezydent Katowic.
Nieco więcej konkretnych informacji ma Wanda Kobla, kierownik wydziału inwestycji. — Remont na skrzyżowaniu z Francuską, w sąsiedztwie nowej siedziby Narodowego Banku Polskiego powinny zakończyć się do tygodnia. Ale jedne prace się skończą, a drugie zaczną: wzdłuż Warszawskiej — mówi. — A korki na Warszawskiej zawsze były — dodaje beztrosko.
Harmonogram wszystkich prac to ponad 200 pozycji. Jedna nakłada się na drugą, co jest marną pociechą dla kierowców i pasażerów korzystających ze spóźniających się teraz nawet kilkanaście minut autobusów. Wiadomo tylko tyle, że całość ma być gotowa w przyszłym roku. I że zima pewnie spowoduje kolejne opóźnienia i korki, przy których obecne to liliputy.
Jedyna nadzieja, że do tego czasu ktoś zrobi porządek ze znakami informującymi o remoncie i koniecznym... zawróceniu. Pierwszy wisi na wysokości kościoła Mariackiego, kiedy kierowca nie ma już szans na jakikolwiek manewr.
— Otrzymałem sygnał, że te znaki są niewłaściwie rozmieszczone. Wydział komunikacji ma się tym jak najszybciej zająć — obiecuje Józef Kocurek.
Michał Tabaka