Urzędnicy stracą pracę po rządowej reformie
Wielki strach panuje w agencjach rządowych i delegaturach Urzędu Wojewódzkiego w regionie. Nowy premier zapowiedział, że większość z nich zlikwiduje, co oznacza likwidację kilkuset miejsc pracy - zapowiada "Gazeta Olsztyńska".
08.11.2005 | aktual.: 08.11.2005 08:12
Premier Kazimierz Marcinkiewicz w ubiegłym tygodniu ogłosił rządowy program "Tanie państwo". Głównym elementem programu jest likwidacja delegatur urzędów wojewódzkich, Agencji Nieruchomości Rolnych, Wojskowej Agencji Mieszkaniowej i połączenie Agencji Rynku Rolnego z Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Operacja ma przynieść około 5 mld zł oszczędności. - W naszym regionie około 300 mln zł, czyli tyle, ile roczny budżet Olsztyna - szacuje poseł Aleksander Szczygło, szef PiS w regionie.
Dyrektorzy instytucji nie kryją, że takiego ciosu się nie spodziewali. - Naprawdę nie próżnujemy, rozliczamy mandaty z całego województwa, mamy wiele zadań z opieki społecznej, wydajemy paszporty, żeby ludzie nie musieli jeździć po odbiór do Olsztyna. I co z nami będzie? - martwi się Eugenia Nawrocka, dyrektor delegatury Urzędu Wojewódzkiego w Elblągu.
- Z decyzjami rządu trudno dyskutować, tym bardziej, jeśli się nie zna szczegółów - ucina Katarzyna Górska, zastępca dyrektora delegatury UW w Ełku. Szczegółów nie zna nawet sam wojewoda. - Na razie docierają do nas tylko zapowiedzi. Jak dostaniemy decyzję o likwidacji na piśmie, będziemy ją komentować - podsumowuje Alfred Wenzlawski, rzecznik wojewody.
Delegatury Urzędu Wojewódzkiego nie są jednak najliczniejszymi instytucjami, przeznaczonymi do likwidacji. Więcej urzędników pracuje w Agencji Nieruchomości Rolnych. Ale według Zygmunta Komara, dyrektor oddziału ANR Olsztynie, mają o wiele więcej pracy. - Mamy ponad 100 tys. hektarów ziemi, podpisanych ponad 50 tys. umów na dzierżawę gruntów. Ktoś to musi robić, jak nie my, to inna struktura, która nie będzie powołana za darmo - kwituje.
- Wszyscy się boimy, z niepokojem czekamy na rozporządzenie o likwidacji agencji - przyznaje Józef Sikor, wicedyrektor regionalnego oddziału WAM. - Może część z nas przejdzie do samorządu?
ARiMR i ARR mają zostać połączone w jedną instytucję, dzięki czemu połowa urzędników, około 200 ludzi, nadal będzie miało pracę. Czy uda się połączyć oba urzędy? - W zasadzie, czemu nie - odpowiada Władysław Anchim, dyrektor oddziału ARR. - Kompetencje są zbliżone, ARiMR zajmuje się rolnictwem, my też. - Co będzie, czas pokaże - ocenia Wiesław Kowalski, dyrektor ARiMR.
Zdaniem Aleksandra Szczygły, nikt, poza oczywiście urzędnikami, nie ucierpi. - Obowiązki likwidowanych urzędów przejmą samorządy. Kompetencje delegatur urzędów wojewódzkich przekażemy starostwom, obowiązki ANR - Sejmikowi, nieuwłaszczony majątek WAM - gminom - tłumaczy. - Co nie znaczy, że w samorządach zapanuje samowola, bo zwiększymy kontrolę nad nimi.
Teraz urzędnicy rządowi rozglądają się za nową pracą. Równie dobrze płatną niełatwo będzie im znaleźć. Średnia pensja w każdej agencji to około 2500 zł brutto, a w Urzędzie Wojewódzkim 2300 zł brutto.(PAP)