Urzędnicy "pomagają" niepełnosprawnym
Urzędniczka polecała nieuczciwą firmę niepełnosprawnym, którzy korzystali z dofinansowania na remont mieszkania. Ona sama twierdzi, że wspomniała o firmie w "nieoficjalnej" rozmowie. Efekt: niezabezpieczona instalacja elektryczna, zwarcia w mieszkaniu oraz groźby pod adresem niepełnosprawnego.
26.01.2004 07:49
Jednym z poszkodowanych jest Krzysztof B. cierpiący na schorzenia kręgosłupa. Urząd Miejski pod koniec października ub.r. zgodził się pokryć część kosztów remontu jego łazienki z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. W dniu, w którym B. stawił się w Referacie Obsługi Osób Niepełnosprawnych, urzędniczka podała mu kartkę z numerem telefonu wykonawcy.
- Powiedziała, że to solidny fachowiec - mówi Krzysztof B. Urzędniczka zaprzecza.
- Nie zrobiłam tego. Wiem, że leżały tu jakieś kartki z adresami i kontaktami. Niepełnosprawni pytali mnie, czy kogoś nie znam, ale tak "nieoficjalnie" - tłumaczy kobieta.
Do dziś w domu Krzysztofa B. nad prysznicem wiszą niezabezpieczone przewody elektryczne, włączenie bojlera powoduje zwarcie elektryczne w całym mieszkaniu. B. nie podpisał dokumentu odbioru wykonania remontu właścicielowi firmy. Ten nie dostał pieniędzy.
- Powiedział, że jeśli nie podpiszę, to mnie zabije. Gdy przyszedł do mnie pod wpływem alkoholu, powiedział, że płaci urzędniczce 300 zł za to, żeby polecała jego usługi niepełnosprawnym - mówi.
Niepełnosprawny Krzysztof B. zadzwonił pod wskazany przez urzędniczkę numer. Właściciel firmy remontowej tego samego dnia przygotował wstępny kosztorys remontu łazienki. Umowa między B. a wykonawcą została podpisana po miesiącu - 24 listopada. Wówczas właściciel firmy wycenił remont na 7600 zł, z czego PFRON miał pokryć do 80 proc. kosztów (do 6080 zł). Zaliczkowo wykonawca otrzymał 5200 zł. Przebudowa nie zakończyła się w wyznaczonym terminie. 19 grudnia do mieszkania pana B. przyszła para urzędniczek z Referatu Obsługi Osób Niepełnosprawnych. Ich zadaniem było sprawdzenie, czy modernizacja została przeprowadzona zgodnie z umową. Robotnicy nie zamontowali sedesu ani umywalki, dopiero w dniu kontroli zakładali kabinę prysznicową. Nad nią pozostały niezabezpieczone przewody elektryczne. Zakupione materiały były gorszej jakości, a ich cena niższa niż w umowie. Mimo to urzędniczki nie stwierdziły nieprawidłowości, a B. podpisał dokument odbioru.
- Zmusiły mnie do tego, powiedziały że jeśli tego nie zrobię, to sam pokryję wszystkie koszty - mówi Krzysztof B.
B. nie podpisał jednak dokumentu odbioru wykonania remontu, który przedłożył mu właściciel firmy. Co skutkowało tym, że wykonawca nie otrzymał kolejnej transzy pieniędzy - 2400 zł.
- Groził mi. Powiedział, że nie po to płaci urzędniczce 300 zł za polecanie jego usług, żeby teraz ponosić straty - mówi Krzysztof B.
Obecnie wykonawca systematycznie dzwoni do B. z żądaniem pieniędzy. Mieszkanie niepełnosprawnego jest niewykończone, instalacja elektryczna cały czas grozi pożarem. Nam przez tydzień nie udało się skontaktować z właścicielem firmy. Również jego pracownicy nie wiedzą, gdzie przebywa ich szef. "Dziennik" zna jeszcze dwa przypadki, gdzie ta sama urzędniczka polecała firmę niepełnosprawnym. Wykonawca w obu przypadkach nie wywiązał się ze zobowiązania. Niepełnosprawni prosili, by nie ujawniać ich danych osobowych.
Agnieszka Kamińska