Urwał sobie kciuk i pojechał dalej
Z czymś takim lekarze łódzkiego pogotowia
jeszcze się nie spotkali. Waldemar B., 41-letni kierowca z
Wielunia, zgłosił się do ambulatorium chirurgicznego
pogotowia z urwanym kciukiem lewej dłoni. Powinien trafić do
szpitala i zostać poddany operacji, ale odmówił, twierdząc, że...
nie ma czasu ani pieniędzy, a nie jest ubezpieczony.
15.07.2006 | aktual.: 15.07.2006 00:27
Mężczyzna miał urwaną znaczną część palcamówi dr Antoni Rapiejko, dyżurny chirurg pogotowia._ Jak twierdził - przez lewarek, za pomocą którego zmieniał koło w samochodzie ciężarowym. Przyjechał zresztą właśnie tą ciężarówką. Gdy zjawił się w ambulatorium, oświadczył, że nie chce jechać do szpitala, gdyż mu się spieszy i nie ma pieniędzy na operację, która - przy braku ubezpieczenia - kosztowałaby ok. 1500 zł. W tej sytuacji w ambulatorium wyrównaliśmy mu uszkodzoną kość kciuka i zszyliśmy ranę, na którą został założony opatrunek. Pacjent zaraz wyruszył w dalszą trasę. Zabieg w pogotowiu kosztował go 72 zł_.