Urodziła w domu, bo... rozładował się jej telefon
25-letnia łodzianka urodziła zdrową córeczkę bez pomocy lekarza i położnej. Była w domu sama. Przewieziona do szpitala, została oskarżona przez lekarza dyżurnego, że jest pod wpływem alkoholu.
Będąca w 34 tygodniu ciąży Paulina M. odwiedziła matkę i siostrę mieszkające w kamienicy przy ul. Pabianickiej. Została na noc. Rano zaczęła rodzić. Chciała wezwać pogotowie, ale spostrzegła, że rozładował się jej telefon komórkowy, zaś ładowarkę zostawiła w swoim mieszkaniu.
Młoda mama nie straciła zimnej krwi. Sama pomogła przyjść dziecku na świat. Gdy po paru godzinach wróciła siostra 25-latki, wezwała karetkę. Paulinę M. z córeczką przewieziono do szpitala im. Madurowicza.
Na tym jednak nie skończyły się "przygody" młodej matki. W szpitalu lekarz dyżurny zawiadomił policję, że od 25-latki... czuć alkohol. Badanie alkomatem wykazało, że w organizmie Pauliny M. nie było śladu alkoholu. Okazało się, że lekarz pogotowia zdezynfekował spirytusem pępek noworodka i dlatego lekarz dyżurny wyczuł zapach alkoholu u 25-latki, która przytulała córeczkę. Stan matki i dziecka jest dobry. (wp)