Uratowała umierającego mężczyznę na ulicy
Ania Izak uratowała mężczyznę, który stracił przytomność i przestał oddychać – Zrobiłam 28 uciśnięć i ten pan otworzył oczy – opowiada bohaterka. – Tylko ze mną chciał rozmawiać, tak mi ufał – dodaje łamiącym się głosem.
08.12.2006 | aktual.: 08.12.2006 09:58
Kilka dni temu Ania była w Poznaniu u znajomych. Gdy wieczorem szli przez Rynek, zobaczyli grupkę ludzi. Maturzystka z Zespołu Szkół nr 1 w Lubinie postanowiła sprawdzić, co się dzieje. Na ulicy leżał nieprzytomny mężczyzna. – Nikt nie wiedział, co robić– mówi Ania. – Pytałam, czy to nie zawał, bo wtedy trzeba się inaczej zachować.
Okazało się, że człowiek został pobity, upadł i uderzył głową o kamień. Miał płytki oddech, po chwili całkiem przestał oddychać. Dla młodej ratowniczki, która pierwszy raz musiała ratować człowieka, to był silny stres. Wiedziała, co robić. Zdecydowała się na reanimację. Udrożniła drogi oddechowe i zaczęła uciskać klatkę piersiową.
– Cały czas patrzyłam, jak ten człowiek reaguje– wspomina Ania. – Gdy otworzył oczy, rozmawiałam z nim, wspierałam go, aż przyjechało pogotowie. Minęło 15 minut. 58-letni mężczyzna nie przeżyłby, gdyby nie pomoc Ani. Dzielna dziewczyna bardzo przeżywa pierwszą reanimację. – Czułam straszną presję– mówi maturzystka. – Moi znajomi wiedzieli, że jestem po kursie pierwszej pomocy i zdali się na mnie. Musiałam sama sobie radzić. Emocje przyszły dopiero po wszystkim.
Gdy odjechało pogotowie, ludzie się rozeszli i opadła adrenalina, pojawiły się łzy. – Żałuję, że nie wzięłam numeru telefonu od przyjaciółki tego pana – mówi Ania Izak. – Jestem ciekawa, jak on się czuje.
Krystyna Rutkowska, instruktorka PCK jest dumna ze swojej uczennicy. – To moja bohaterka– mówi. – Zawsze się bała, że nie poradzi sobie z dużym człowiekiem. Trafiła na sporego mężczyznę i świetnie się spisała, mimo że jest taka drobna. – To bohaterka całego PCK. Chylę czoła – dodaje Marcin Rudnicki z biura Zarządu Głównego PCK, który też dowiedział się o akcji Ani.
Agata Grzelińska