Uprowadzeni w Iraku dziennikarze już w kraju
Trzej czescy dziennikarze, którzy byli
zakładnikami w Iraku, powrócili do Pragi wojskowym
samolotem, wysłanym po ich do Basry.
18.04.2004 | aktual.: 18.04.2004 11:52
Po reportera Michala Kubala i operatora Petra Klimę z Czeskiej Telewizji oraz korespondenta Vita Pohankę z Czeskiego Radia poleciał do Iraku wiceminister spraw zagranicznych Petr Kolarz. Na pokładzie samolotu byli też lekarz i psycholog.
Dziennikarze zostali uprowadzeni równo przed tygodniem, w niedzielę, kiedy jechali taksówką z Badgadu do Ammanu, skąd mieli powrócić do Czech. Zwolnieni zostali w piątek.
Według czeskiego MSZ, do ich uwolnienia przyczyniło się spotkanie czeskiego ambasadora w Bagdadzie z sunnickimi duchownymi, bardzo też pomógł list czeskich muzułmanów. Nie bez wpływu pozostawał też fakt, że Czesi w swym wojskowym szpitalu w Iraku przyjmują także irackich cywilów.
Zwolnieni dziennikarze przylecieli do kraju z Basry na południu Iraku, dokąd przewieziono ich w sobotę wieczorem samolotem wojsk koalicyjnych z Bagdadu. Po przylocie do Pragi odesłano ich na badania do szpitala.
Przez cały czas w niewoli u porywaczy Czesi byli trzymani razem i mieli wystarczającą ilość jedzenia i picia, jak zapewniają w licznych wywiadach udzielonych po uwolnieniu.
Pohanka twierdzi, że najgorsze do zniesienia były codzienne obietnice porywaczy, że zwolnią ich następnego dnia.
"Jestem bardzo zadowolony, że jestem obywatelem kraju, którego rząd jest w stanie zatroszczyć sie o swych obywateli. Naprawdę musimy być wdzięczni władzom czeskim za to, co dla nas zrobiły" - zadeklarował po przylocie do Pragi Kubal.
Wszyscy trzej niedawni zakładnicy przyznali, że teraz będą ostrożniejsi w podejmowaniu podobnych wyzwań. "Do tej pory myślałem dwa razy, zanim podjąłem ryzyko. Teraz będę myślał trzy razy. Wszystko to z pewnością wpłynie na moje decyzje o podróżach w regiony takie jak Irak" - powiedział Pohanka.
Dziennikarze zastrzegli jednak, że relacjonowanie wydarzeń z regionów kryzysowych jest potrzebne i należy do pracy dziennikarskiej. "pytanie tylko, jak wielkie ryzyko można podejmować" - dodał Kubal.