PolskaUpośledzona padła ofiarą opiekunki

Upośledzona padła ofiarą opiekunki

Choć od dzieciństwa leczy się psychiatrycznie, nie umie czytać i pisać, ma do spłaty jakieś 40 tys. zł długu. 61-letnia Halina Kałużna z Łodzi została wykorzystana przez opiekunkę.

To była kobieta z pobliskiego bloku, która od 2006 roku miała pomagać w robieniu zakupów i prowadzeniu domu, miała opłacać rachunki.

- Wykorzystała to, że Halinka umie się tylko podpisać, a gdy przychodziły umowy z banków, raty, a następnie wezwania do zapłaty, kazała pisma drzeć tłumacząc, że to reklamy z marketów - denerwuje się Eugenia Langer, sąsiadka Haliny Kałużnej. - Wykryłam to przypadkiem, spotkałam Halinkę, gdy zaczynała niszczyć korespondencję z banku. Mało nie zemdlałam, gdy okazało się, że to wezwanie do zapłaty, a kwota przekracza 5 tysięcy zł. Takich pism było więcej. Pani Halina dostaje niewiele ponad 1300 zł renty, a ponad 300 zł zajął komornik.

Pani Eugenia o sprawie powiadomiła swojego kuzyna, Grzegorza Łuczaka. - Opierając się tylko na korespondencji od banków z wezwaniami do zapłaty, a następnie pismach od komorników odkryłem, że kredyty były zwierane w przynajmniej sześciu bankach: Pekao SA, PKO BP, GE Money Bank, Cetelem Bank, Sygma Bank, Kredyt Bank - wylicza Grzegorz Łuczak. - Kwoty były różne, sam kapitał oceniam na 35-40 tys. zł, a do tego dochodzą gigantyczne odsetki. Plus duży rachunek za telefon, a rozmowy wykonywała opiekunka. Sfałszowała nawet podpis pani Haliny na jednej z umów.

Pan Grzegorz powiadomił prokuraturę. Sprawą zajęli się prokuratorzy rejonowi z Górnej, ale przestępstwa w sprawie kredytów się nie dopatrzyli. - Postępowanie w tej kwestii zostało umorzone z braku dowodów - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Sąd, do którego pełnomocnik łodzianki się odwołał, przyznał nam rację. Natomiast skierowaliśmy akt oskarżenia dotyczący sfałszowania podpisu i opiekunka została skazana na trzy miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata.

Prokuratura deklaruje jednak, że nie zostawiła łodzianki bez pomocy. Skierowała pozew do jednego z banków o umorzenie umowy kredytowej, do kolejnego - o odstąpienie od egzekucji. W jednym przypadku pomogło.

Dziś przedstawiciele banków zasłaniają się tajemnicą bankową i niechętnie komentują sprawę. - Niestety, ze względu na obowiązującą tajemnicę bankową, nie mogę udzielić informacji. Natomiast zawsze w sytuacji, gdy toczy się postępowanie sądowe, wstrzymywane są działania windykacyjne - informuje Ewa Krawczyk z Kredyt Banku.

PKO BP wstrzymało się z egzekucją do momentu zakończenia sprawy w sądzie. Pozostałe banki także zasłaniają się tajemnicą, choć w przypadku jednego niewykluczone jest, że odstąpi od ściągania pieniędzy.

Nieoficjalnie bankowcy przyznają jednak, że ich koledzy po fachu mogli popełnić błąd, udzielając pożyczki upośledzonej łodziance. Asekurują się jednak twierdząc, że dlaczego mieli odmówić kredytu osobie, która ma dowód osobisty i zdolność kredytową. Co innego, gdyby była ubezwłasnowolniona. Ale nie jest.

Tymczasem opiekunka uważa, że... to ona w tej sytuacji jest ofiarą. Twierdzi, że za pieniądze z kredytów pani Halina miała kupowane meble, sprzęt AGD, ubrania, odzież, a także żywność. Nie jest też pewna, czy sfałszowała podpis na umowie z operatorem telefonicznym. - Nie wiem, czy to prawda, ale wzięłam to na siebie - mówi kobieta. - Co mnie spotkało za moje dobre serce? Muszę się wyprowadzić, gdyż wśród sąsiadów mam bardzo złą opinię.

Grzegorz Łuczak obawia się, że jeśli wszystkie banki solidarnie nie umorzą jej zobowiązań, pani Halina już do końca życia będzie musiała ponosić konsekwencje tego, że zaufała nieodpowiedniej osobie.

Polecamy wydanie internetowe "Dziennika Łódzkiego"

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (12)