Upadłość miła kieszeni syndyka
Około 800 tys. zł wynagrodzenia dostanie Dariusz Jędrzejewski, syndyk ZPJ "Pierwsza" w Łodzi, za przeprowadzenie upadłości tego zakładu. Tyle nie dostał jeszcze żaden syndyk w regionie łódzkim.
Nasze informacje potwierdza Marek Składowski, dyrektor łódzkiej delegatury Ministerstwa Skarbu Państwa, która złożyła w tej sprawie zażalenie do sądu. - Jesteśmy zdumieni wysokością wynagrodzenia, które syndyk ma otrzymać za grzebanie "trupa", jakim jest "Pierwsza". To nie jest postępowanie tego kalibru co likwidacja Stoczni Gdańskiej. Sprawa jest bulwersująca szczególnie w Łodzi, gdzie ludzie zarabiają po 800 złotych - mówi Marek Składowski.
Delegatura MSP uznała, że przyznanie syndykowi takiego wynagrodzenia narusza interesy skarbu państwa. Sąd nie podzielił tych wątpliwości. - To duża kwota - przyznaje Krzysztof Depczyński, sędzia wizytator w łódzkim Sądzie Okręgowym. - Jednak decyzja o jej przyznaniu została podtrzymana przez sąd drugiej instancji (10 lutego - przyp. red.), więc nie jest przypadkowa. Wynagrodzenie zostało ustalone na podstawie przepisów ustawy upadłościowej.
Według obowiązującej ustawy, wysokość wynagrodzenia za przeprowadzenie całego procesu upadłościowego ustala sąd, odnosząc się do propozycji zarobków, złożonej przez samego syndyka. Sąd kieruje się wielkością tzw. masy upadłościowej, zawiłością sprawy i przewidywanym czasem jej przeprowadzenia.
Ustawa wprowadza tylko jedno ograniczenie: wynagrodzenie nie może przekroczyć 5 proc. wartości masy upadłości. Część pieniędzy wypłacana jest w formie comiesięcznych zaliczek, resztę syndycy otrzymują po skończeniu sprawy. Pieniądze pobierają z kasy firmy.
Dariusz Jędrzejewski odmówił komentarza w sprawie swojego wynagrodzenia, nie odpowiedział też na pytanie, jak długo może potrwać przeprowadzenie upadłości.
"Pierwsza" produkowała tkaniny jedwabne. Jesienią ub. roku sąd ogłosił jej upadłość. Postępowanie w sprawie "Pierwszej" prowadzi prokuratura, która podejrzewa byłe kierownictwo firmy o niegospodarność.
(pb)