Uniwersytety w USA przeciw romansom profesorów ze studentkami
Coraz więcej wyższych uczelni w USA próbuje zabraniać intymnych związków swoich wykładowców ze studentkami (lub studentami), albo przynajmniej zniechęcać do takich kontaktów. Podobną tendencję obserwuje się w wielu firmach.
Jak pisze środowy "New York Times", przepisy zakazujące romansów profesorów z pozostającymi w ich pieczy studentkami (lub studentami) wprowadzono ostatnio na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley.
Najbardziej restrykcyjne regulacje obowiązują w College of William and Mary, gdzie zabrania się stosunków seksualnych między wszystkimi studentkami (studentami) a wykładowcami.
Na prestiżowym Uniwersytecie Duke istnieje przepis mówiący, że jeżeli dojdzie do romansu studentki z jej nauczycielem akademickim, ten musi poinformować o tym dziekana wydziału, który powinien sprawić, by nauczyciel nie miał nad nią żadnej władzy w zakresie egzaminowania, stawiania stopni, promocji itd.
Podobne regulaminy obowiązują na takich czołowych uniwersytetach jak Yale, Stanford i Virginia. Argumentuje się, że romanse profesorów z ich student(k)ami grożą konfliktem interesów (faworyzowanie partnerów), są moralnie dwuznaczne i wystawiają studentki na ciężkie powikłania psychiczne.
Krytycy przepisów zwracają uwagę, że romanse takie zawsze były i będą na uczelniach. Nawiązywane są - podkreślają - między dorosłym ludźmi za ich obopólną zgodą i często kończą się szczęśliwymi małżeństwami. Przeciwnicy tych regulacji zauważają też, że są one sprzeczne z prawem ludzi do prywatności.
Tymczasem także coraz więcej firm amerykańskich wprowadza wewnętrzne regulaminy, zabraniające romansów między przełożonymi a podwładnymi albo nakazujące, aby o takich związkach meldować dyrekcji.
Uzasadnia się je potrzebą zapobiegania molestowaniu seksualnemu i konfliktom interesów. Podobnie jak na uczelniach - argumentują ich zwolennicy - "zawsze wątpliwe jest", czy romans między ludźmi pozostającymi w relacji podległości służbowej jest "rzeczywiście dobrowolny".