Uniwersytet dyskryminuje mężczyzn w rekrutacji? "To dyskryminacja pozytywna"

"W przypadku takiej samej liczby punktów pierwszeństwo będą miały kobiety". To fragment zasad kwalifikacji na specjalność z informatyki, który umieścił na swojej stronie internetowej Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Zapis budzi teraz duże emocje, a jego zwolennicy powołują się na tak zwaną "dyskryminację pozytywną".

Uniwersytet dyskryminuje mężczyzn w rekrutacji? "To dyskryminacja pozytywna"
Źródło zdjęć: © freeimages.com
Patryk Osowski

08.09.2017 | aktual.: 08.09.2017 13:42

Całą sprawę nagłośniła jedna z osób zainteresowanych rekrutacją na studia II stopnia na informatyce. W mailu skierowanym do "Kuriera Lubelskiego" napisała: "Czy właśnie tak wygląda równość szans przy rekrutacji? Czy kandydaci na studia muszą zapuszczać włosy i pożyczać staniki i kosmetyki od sióstr, by móc zdobywać wiedzę na UMCS? Dlaczego w ogóle zostało zdefiniowane dodatkowe kryterium poza kolejnością zgłoszeń? Czy tak właśnie wygląda równouprawnienie polegające na faworyzowaniu kobiet?"

Obraz
© phavi.umcs.pl

"Obawiam się, że skutek może być wręcz odwrotny"

- Zgadzam się całkowicie, że kobiet na informatycznym rynku jest za mało, ale też jednocześnie tego, co proponuje UMCS nie uważam za dobre wyjście z sytuacji, która miałaby doprowadzić do trwałego zwiększenia liczby kobiet w tej branży - ocenia zdeklarowana feministka i reporterka WP Nina Harbuz. - Obawiam się, że skutek może być wręcz odwrotny. Przyjmowanie na studia wg kategorii płci może doprowadzić do tego, że środowiska nieprzychylne kobietom czy myśleniu równościowemu, jeszcze bardziej od kobiet się odwrócą - dodaje.

Podkreśla, że dziewczynki zaczynają uciekać od przedmiotów ścisłych mniej więcej koło 12 roku życia. - To jest ten moment, kiedy dowiadują się, że to chłopcy lepiej się do tej działki nadają. Więc jeśli trwale chcemy zwiększyć liczbę kobiet w informatyce, czy całym obszarze nauk ścisłych, zachęcajmy dziewczynki od najmłodszych lat do tego, żeby uczyły się np. programować. Nie mówmy im, że do czegoś się nie nadają, czy że coś jest dla nich za trudne. Pozwólmy próbować. Tak samo jak nie mówmy chłopcom, że to dziewczynki lepiej nadają się na opiekunki, żeby potem mężczyzna w roli opiekuna przedszkolnego nikogo nie dziwił - ocenia.

"Nie prowadzimy polityki dyskryminacyjnej wobec mężczyzn"

Informacja o nietypowych zasadach kwalifikacji szybko obiegła internet, a internauci nie pozostawili na nich suchej nitki. Czy słusznie? - Przede wszystkim warto podkreślić, że nie mówimy tutaj o kierunku studiów, a jedynie o specjalności finansowanej ze środków Unii Europejskiej - wyjaśnia w rozmowie z WP Katarzyna Kozielewicz z biura rzecznika prasowego UMCS. W specjalnym oświadczeniu władze uczelni dodają, że "przyjęcie kryterium dotyczącego płci wynika z wymogów związanych z koniecznością uwzględnienia Zasady równości szans kobiet i mężczyzn w projektach finansowanych z funduszy europejskich 2014-2020. Nasza Uczelnia w żaden sposób nie prowadzi więc polityki dyskryminacyjnej wobec mężczyzn."

O całą sprawę postanowiliśmy też zapytać przedstawicieli Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Czy próba walki o równouprawnienie nie przerodziła się w dyskryminację? "Art. 33 ust. 2 Konstytucji mówi o równym prawie kobiet i mężczyzn do kształcenia, co pozwala na podejmowanie działań promujących, a także wyrównujących faktyczne różnice, które mogą występować w danych obszarach - tak jak w tym przypadku znacząco mniejszej liczby kobiet studiujących informatykę (czy inne przedmioty techniczne). Za każdym razem należy jednak stosowanie takiej praktyki porządnie uzasadnić" - ocenia w przesłanym WP oświadczeniu Anna Mazurczak z biura RPO.

Powołuje się również na definicję tzw. dyskryminacji pozytywnej. "Zwiększanie szans na rynku pracy poprzez stosowanie dyskryminacji pozytywnej jest zgodne z prawem, jeśli ta nierówność szans jest spowodowana jakąś przyczyną dyskryminacyjną. Na przykład, kiedy wynika z niepełnosprawności albo płci kandydata. Inny przykład to rekrutacja osób z niepełnosprawnością do administracji publicznej" - tłumaczy. "Co do zasady, rozwiązania, które mają na celu pomoc osobom z mniejszymi szansami na rynku pracy, są dobre i oceniamy je pozytywnie. Ogólnie rzecz biorąc, idea jest słuszna i nie jest to dyskryminacja mężczyzn. W dyskryminacji pozytywnej nie chodzi o to, by dawać kobietom pierwszeństwo" - podsumowuje.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (183)