Unijny koniec odgrzewanego czeskiego gulaszu
Od 1 maja, czyli od wstąpienia Czech do Unii
Europejskiej, Czesi i odwiedzający ich kraj zagraniczni turyści
będą musieli zapomnieć o "uleżałym" twarogu i dla lepszego smaku
przypalonym gulaszu oraz gęstych zawiesistych sosach -
poinformował dziennik "Pravo".
15.04.2004 11:43
Przepisy sanitarne zakazujące podawania odgrzewanych potraw istnieją w Czechach już od wielu lat, ale praktycznie nigdy nie były przestrzegane. Unijne zasady mają być jednak obecnie egzekwowane z całą stanowczością. Podawany z knedlikami dobry gulasz, tym lepszy im - podobnie jak polski bigos - częściej odgrzewany i trochę przypalony, ma zniknąć zupełnie z restauracyjnego menu.
Nie znikną natomiast (czego obawiali się czescy eurosceptycy) popularne ołomunieckie serki (zgliwiałe, pachnące nienajpiękniej, ale wyśmienite w smaku, uleżałe twarogi, które można jeść same, panierowane, albo zapiekane, np. w cieście na placki ziemniaczane). W praskiej gospodzie "U Rudolfina" ołomunieckie serki zapiekane w cieście ziemniaczanym z dużą ilością chili, cebuli i czosnku oferowane są pod nazwą "Oddech martwej kochanki".
Po wejściu Czech do Unii Europejskiej uchowają się także tzw. utopence (topielce), czyli podawane na zimno, marynowane w occie (podobnie, jak polskie śledzie) niewielkie serdelki. Produkowany z melasy buracznej czeski tuzemsky, czyli miejscowy rum (po zastrzeżeniach UE, że rumem może być tylko alkohol z trzciny cukrowej) zmienił już nazwę na "tuzemak", czyli "miejscowy".
Śliwowica nazwy zmieniać nie musi; nie może być jednak określana mianem "destylatu z owoców" (do śliwowicy w Czechach dodaje się dla podkreślenia smaku i bukietu niewielkiej ilości spirytusu), ale jedynie mianem "napoju alkoholowego".