Unijni przywódcy męczą budżet
W drugim dniu szczytu Unii Europejskiej w Brukseli przywódcy będą poszukiwać kompromisu w sprawie budżetu UE na lata 2007-2013. Większość obserwatorów bardzo sceptycznie patrzy na możliwość przyjęcia budżetu, który musi być zaakceptowany przez wszystkie kraje. Odrzucenie propozycji pogłębi obecny kryzys w UE.
17.06.2005 | aktual.: 17.06.2005 07:09
W czwartek szefowie państw i rządów podtrzymali ideę konstytucji unijnej i podkreślili, że nie jest ona martwa, odrzucili możliwość renegocjacji traktatu konstytucyjnego, zapowiedzieli kontynuowanie procesu ratyfikacyjnego, znieśli jego końcowy termin wyznaczony dotąd na listopad 2006 r. i zapowiedzieli na najbliższy rok, do czerwca 2006, kiedy to odbędzie się specjalny szczyt, okres "debat i przemyśleń" nad konstytucją.
Odrzucili też ewentualność wstrzymania realizacji zobowiązań negocjacyjnych i akcesyjnych UE wobec krajów, które aspirują do członkostwa, takich jak Bułgaria, Rumunia, a także Turcja.
Piątkowy spór o budżet będzie zażarty, bowiem ostatnia propozycja wysunięta przez Luksemburg, który w czerwcu kończy przewodnictwo w UE, ma wielu krytyków. Polska uważa luksemburską propozycję za dobrą, ale zaznacza, że nie ze wszystkiego jest zadowolona i nie rezygnuje ze swoich postulatów.
Pod naciskiem najbogatszych krajów UE, które chcą ograniczyć swoje wpłaty do wspólnej kasy, Luksemburg zaproponował, by w ciągu siedmiu lat wydatki UE osiągnęły 868 mld euro, co odpowiada 1,053% dochodu narodowego brutto UE. Polska na czysto po odliczeniu składki mogłaby z tego uzyskać nieco ponad 60 mld euro. Byłaby największym beneficjentem netto europejskich funduszy i zastąpi w tej roli Hiszpanię.
Przeszkodą w osiągnięciu porozumienia jest sprzeciw Wielkiej Brytanii wobec nacisków wszystkich pozostałych krajów, by ograniczyć rokroczny zwrot części jej składki członkowskiej. Londyn dopuszcza dyskusję o swoim "rabacie" tylko pod warunkiem cięć w wydatkach na rolnictwo, o czym z kolei nie chce słyszeć Francja.
Polsce Luksemburg obiecał, że pięć województw ściany wschodniej, które są zarazem najbiedniejszymi regionami UE, dostanie - ponad już obiecane wsparcie - dodatkowo 570 mln euro w ciągu 7 lat, co daje 10 euro na jednego mieszkańca rocznie.
Prócz tego Polska postulowała jednak, żeby pułap funduszy strukturalnych i spójności pozostał na poziomie 4% produktu krajowego brutto. Luksemburg proponuje 3,90%, a razem ze wspomnianymi 570 mln euro - 3,93% PKB.
Rząd chciałby też wydłużyć z 3 do 4 lat okres, w którym można wykorzystywać środki przyznane w danym roku na wielkie inwestycje w infrastrukturę. Wreszcie, Polska domaga się, aby VAT był włączany do kosztów, które można pokrywać ze środków unijnych.