Unijni ministrowie wzywają Zimbabwe do ogłoszenia wyników wyborów
Ministrowie spraw
zagranicznych siedmiu europejskich państw wezwali
władze Zimbabwe do niezwłocznego ujawnienia wyników sobotnich
wyborów parlamentarnych i prezydenckich, oraz wyrazili swoje
zaniepokojenie powyborczą sytuacją w tym kraju.
01.04.2008 | aktual.: 03.12.2008 13:00
"Wzywamy komisję wyborczą Zimbabwe do szybkiego ogłoszenia wszystkich oficjalnych wyników głosowania, a zwłaszcza wyników wyborów prezydenckich" - zaapelowali szefowie MSZ Hiszpanii, Holandii, Francji, Słowacji, Słowenii, Wielkiej Brytanii oraz Włoch, którzy na nieformalnym spotkaniu w Paryżu dyskutowali m.in. o wyborach w tym południowoafrykańskim kraju.
Dyplomaci wyrazili również nadzieję, że będą mogli współpracować z demokratycznie wybranymi władzami Zimbabwe i ocenili, że od wiarygodności i przejrzystości procesu wyborczego zależy przyszłość społeczeństwa tego kraju.
Tymczasem niezależne lokalne zrzeszenie organizacji monitorujących przebieg elekcji w Zimbabwe ogłosiło w oparciu o wyniki z 435 punktów wyborczych, że w wyborach prezydenckich najwięcej głosów uzyskał lider opozycji Morgan Tsvangirai, nie obędzie się jednak bez drugiej tury. Według stowarzyszenia ZESN, na Tsvangiraia głosowało 49,4% wyborców, zaś na obecnego prezydenta Roberta Mugabego, szefa partii Afrykański Narodowy Związek Zimbabwe - Front Patriotyczny (ZANU-PF) - 41,8%. Za trzecim, niezależnym kandydatem Simbą Makonim opowiedziało się niespełna 10% wyborców.
Wcześniej w poniedziałek opozycyjny Ruch na Rzecz Zmian Demokratycznych (MDC), któremu Tsvangirai przewodzi, powołując się na własne sondaże oszacował poparcie dla swojego lidera na 60%.
Oficjalne wyniki nie są jednak znane, choć od zamknięcia lokali wyborczych minęły już ponad dwie doby. Wobec tej zwłoki opozycja oskarżyła rząd o celowe opóźnianie ogłoszenia wyników, aby sfałszować je na rzecz 84-letniego Roberta Mugabego, który sprawuje władze w Zimbabwe od 28 lat.
Prezes komisji wyborczej George Chiweshe twierdzi, że wolne tempo liczenia głosów to rezultat organizacyjnych trudności, z jakimi wiążą się jednoczesne wybory prezydenckie, parlamentarne i lokalne.
O sprawiedliwe przeliczenie oddanych w wyborach głosów zaapelowały wcześniej USA, zaś UE wezwała do szybkiego ich ujawnienia. Obserwatorzy Unii Afrykańskiej również uznali przedłużające się oczekiwanie na wyniki za niepokojące, choć nie mieli zastrzeżeń do przebiegu samych wyborów.
Po oficjalnym uzyskaniu niepodległości w 1980 r. Zimbabwe było początkowo uznawane za spichlerz Afryki i jedno z najlepiej rozwijających się państw tego kontynentu. Sytuacja uległa drastycznej zmianie, gdy w 2000 r. Mugabe odebrał ziemię nielicznym białym farmerom i rozparcelował ją pomiędzy swoich zwolenników. Od tego czasu kraj pogrążył się w kryzysie gospodarczym, z inflacją sięgająca 100 000% i bezrobociem rzędu 80%. Jedna trzecia ludności kraju wyemigrowała, a średnia długość życia obniżyła się z 60 do 35 lat.