Unijna komisarz otwarta na polską mediację w Gruzji
Komisarz ds. stosunków zewnętrznych Benita
Ferrero-Waldner przyznała, że jest otwarta na
pomysł ewentualnej polskiej misji mediacyjnej w konflikcie w
Gruzji, dodając, że mogłaby ona być użyteczna.
19.11.2007 | aktual.: 19.11.2007 13:08
Wiem, że jest polski pomysł, by spróbować mediacji w sprawie telewizji w Gruzji. Z pewnością będziemy na ten temat dziś (podczas posiedzenia ministrów spraw zagranicznych "27" w Brukseli) dyskutować. Nie wiem jakie będą rezultaty, ale ewentualnie taka misja mogła by być użyteczna i ja byłabym na nią otwarta - powiedziała Ferrero-Waldner.
Komisarz z zadowoleniem przyjęła też zniesienie w piątek stanu wyjątkowego w Gruzji. Teraz czekamy na pełne przywrócenie wolności mediów - powiedziała. Dodała, że rozmawiała w piątek telefonicznie z szefem gruzińskiej dyplomacji.
Cieszymy się, że (prezydent Michaił Saakaszwili) ogłosił przyspieszone wybory prezydenckie i konsultacje na temat daty wyborów parlamentarnych. To jest odpowiedź na żądania opozycji. Teraz oczekujemy, że gruzińskie władze zapewnią, że warunki dla przeprowadzenia wolnych i uczciwych wyborów będą zagwarantowane - powiedziała Ferrero-Waldner.
Jednocześnie zapewniała o poparciu KE dla "integralności terytorialnej Gruzji" i gotowości do dalszego wspierania reform, zgodnie z tzw. planem działania między UE a Gruzją.
Polską mediację między gruzińskimi władzami a skonfliktowanymi z nią opozycyjnymi mediami w przededniu wyborów prezydenckich w styczniu zasugerował - jak twierdziła "Gazeta Wyborcza" - w minionym tygodniu doradca unijnego przedstawiciela ds. Południowego Kaukazu Mark Fawcett. Zastrzegł, że jest za wcześnie na podanie szczegółów.
Źródła w Brukseli potwierdziły, że trwają wstępne rozmowy w tej sprawie. Źródła tłumaczyły, że wobec zaplanowanych na 5 stycznia przyspieszonych wyborów prezydenckich, rząd prezydenta Saakaszwilego potrzebuje unormować kryzys, by uniknąć oskarżeń o tłumienie wolnych mediów. Bez zapewnionego w mediach pluralizmu międzynarodowym obserwatorom trudno byłoby uznać, że kampania i wybory przebiegły zgodnie z demokratycznymi standardami. Dlatego potrzeba mediacji na linii media-władza z udziałem specjalistów w tej dziedzinie - tłumaczą źródła PAP.
7 listopada gruzińskie oddziały specjalne wtargnęły do siedziby opozycyjnej telewizji Imedi, przerywając relacjonowanie tłumienia przez policję protestów na ulicach Tbilisi. Zamknięcie i odebranie Imedi licencji na nadawanie oznacza, że w Gruzji nie ma już niezależnych nadawców telewizyjnych, gdyż druga stacja, Rustawi 2, w ocenie opozycji jest tylko teoretycznie niezależna i popiera oficjalną linię władz. Wcześniej z eteru zniknęła też mniejsza stacja Kawkasia.
Sytuację komplikuje fakt, że właściciel Imedi, najbogatszy człowiek w Gruzji Badri Patarkacyszwili, otwarcie finansujący opozycję, wysunął swoją kandydaturę w wyborach prezydenckich. Chce wygrać pod hasłem "Gruzja bez Saakaszwilego to Gruzja bez terroru". Gruzińska prokuratura generalna oskarżyła przebywającego w Londynie Patarkacyszwilego o przygotowywanie zamachu stanu. (js)
Inga Czerny