Unia silnych
Zmiana sposobu głosowania w radzie UE,
zaproponowana przez szefa Konwentu Giscarda d'Estainga, daje
faktyczne przywództwo Unii Niemcom w koalicji z dwoma spośród
trzech potentatów - Francją, Włochami i Wielką Brytanią - pisze
Małgorzata Goss w "Naszym Dzienniku".
04.06.2003 | aktual.: 04.06.2003 06:34
Średnie kraje - jak Polska i Hiszpania - nowy układ sytuuje w pozycji petentów - uważa publicystka.
Nowe propozycje Konwentu pokazują, że rację mają ci, którzy od 1989 r. niezmiennie przekonują, że "Niemcy przez rozszerzenie Unii pragną odrobić skutki drugiej wojny światowej i doprowadzić do końca plan opanowania Europy" - uważa Goss.
Szczególną wymowę ma także fakt, że ofiarami nowych reguł padną dwa wielkie kraje katolickie: Hiszpania i Polska, zapędzone do kąta, bez realnego prawa głosu - konkluduje autorka komentarza.