Unia Lewicy broni pracowników hipermarketów
Należy przeciwdziałać łamaniu praw
pracowniczych w hipermarketach - ocenili przedstawiciele ugrupowań
skupionych w Unii Lewicy (UL), którzy dyskutowali w
Sejmie o sytuacji pracowników zatrudnionych w tych placówkach.
28.08.2004 | aktual.: 28.08.2004 19:10
Według szefa klubu UP Andrzeja Aumillera, łamane są przepisy prawa, pracownicy pracują po 180 godzin miesięcznie, zarabiają 450 euro. Na zachodzie pracują po 160 godzin i zarabiają 2500 euro - podkreślił.
Unia Lewicy powstała na początku lipca. W ramach UL współpracują m.in. Unia Pracy, Antyklerykalna Partia Postępu "Racja", Centrolewica RP, Nowa Lewica, Polska Partia Pracy, Polska Partia Socjalistyczna.
Wicepremier, przewodnicząca UP Izabela Jaruga-Nowacka oceniła, że przez 15 lat zrobiono wiele, by pracodawcy uzyskali nie tylko znakomite rozluźnienie kodeksu pracy, ale także takie możliwości, które przyczyniły się do patologicznych sytuacji między pracodawcą a pracobiorcą.
Jak dodała, nie można się pogodzić z tym, że w związku z wysokim bezrobociem prawa pracownicze nie są przestrzegane. Ograniczenie praw pracowniczych, nadmierna ochrona pracodawców powodują, że polska gospodarka nie rozwija się w sposób wystarczający, mimo wzrostu gospodarczego. Tak jakby nie przekłada się to na wzrost zatrudnienia, na popyt pracy na rynku wewnętrznym - podkreśliła wicepremier.
Przewodniczący PPP Daniel Podrzycki przypominał, że pracownikom supermarketów płaci się tylko minimalne, przewidziane przez prawo stawki. Ponadto większość hipermarketów nie ma ze swoimi pracownikami zbiorowych układów pracy. Doprowadzono do takiej sytuacji, że pracodawca sam, bez możliwości jakiegokolwiek dialogu z pracownikami narzuca mu jednostronnie swoje warunki - zauważył.
Kolejnym problemem, dodał, jest zjawisko zmuszania pracowników do samozatrudnienia. Pozwala to na przerzucenie niektórych kosztów pracy na pracownika. Pracodawcy ponadto mnożą trudności w organizowaniu w hipermarketach związków zawodowych.
Mamy w Polsce coraz bardziej niewolnicze stosunki społeczne. Wynikają one z takiego a nie innego stosunku dochodu publicznego - uważa szef Nowej Lewicy Piotr Ikonowicz.
Jego zdaniem, problem łamania praw pracowniczych polega na braku dostatecznej kontroli państwa. Jak podkreślił, władze mogą wpływać na pracodawców łamiących prawa pracownicze, m.in. przez zmianę wysokości płacy minimalnej.
Ikonowicz miał również pomysł na rozwiązanie kwestii łamania praw pracowniczych: Wystarczy zwyczajnie wydać decyzję o zamknięciu placówki. Z całą pewnością sieć supermarketów nie upadnie, gdy jeden z nich będzie zamknięty. Tydzień, dwa, to będzie czas na uporządkowanie praw pracowniczych - ocenił.
We wspólnym komunikacie wydanym po zakończeniu konferencji ugrupowania skupione w Unii Lewicy poinformowały, że "zaproponują wprowadzenie zmian, również legislacyjnych, które uczyniłyby kary za łamanie przepisów prawa pracy naprawdę uciążliwymi oraz poprawiłyby ich egzekucję".
UL opowiedziała się również za zwiększeniem płacy minimalnej do poziomu min. 68% średniej płacy krajowej, "tak, by zatrudniony na pełnym etacie pracownik nie był klientem pomocy społecznej".
Zdaniem Unii Lewicy, ochrona praw pracowniczych powinna polegać w pierwszej kolejności na skutecznym przestrzeganiu obowiązującego prawa: przestrzeganiu czasu pracy, terminowym wypłacaniu wynagrodzeń, nie zaniżaniu wynagrodzenia, wypłacaniu wynagrodzenia za godziny nadliczbowe i udzielaniu urlopów.
Dlatego też, by lepiej przestrzegać praw pracowniczych, UL postuluje, aby inspektorów pracy wyposażono w bardziej skuteczne instrumenty działania, m.in. by wprowadzono możliwość zamieszczania w krajowym rejestrze dłużników pracodawców-dłużników wobec swoich pracowników. Pomysł Ikonowicza, by czasowo zamykano placówki łamiące prawa pracownicze także zyskał aprobatę.