Unia Europejska czy zmiana sposobu istnienia?
Jeszcze kilka lat temu myślano o przyszłości Unii w kategoriach federacji państw, przypominającej Stany Zjednoczone. Choć z dwoma wyjątkami: silniej akcentowaną w Europie ponad graniczną regionalizacją i – brakiem w UE wyznaczenia wyraźnej granicy władzy szczebla federalnego, jak to jest w USA. Podstawowymi bytami tak rozumianej Unii były podmioty polityczne, a konstrukcyjnym wymiarem – hierarchia. Różnorodność próbowano opanować przez narzucaną uniformizację.
Potem – na początku XXI wieku – rozpoczęła się era Unii wielopasmowej: unijne polityki (i „filary”), a także – zmienne koalicje łączące - w danej sprawie – krajowych i unijnych urzędników, naruszyły dawną, podmiotową ontologię, Zaczęto mówić o „sieciach”, wciąż jednak chodziło o konfigurację aktorów, choć już poniżej szczebla państw. Pojawiły się wręcz głosy o „de-ontologizacji” Unii (V. Smith) i „desubstancjalizacji” państw (Rhodes). Pozycję danego kraju określała w tej fazie suma pozycji w ramach serii „trade offs” (transakcji między utraconą w poszczególnych dziedzinach autonomią decyzyjną a uzyskaną – dzięki integracji – większą możliwością rozwiązywania problemów w tychże dziedzinach). O tak rozumianej pozycji nie decydowała już wyłącznie siła polityczna, ale – umiejętność budowania instytucji i efektywność zarządzania publicznego.
Obecnie, wraz z Traktatem regulującym przyszła faza trzecia, której towarzyszy wyłonienie się nowej ontologii (sposobu istnienia) UE. To już nie jest ontologia esencjonalnie rozumianych podmiotów. Obecnie tożsamość Unii określa cała przestrzeń możliwych konfiguracji proceduralnych. Jej granice wyznaczają warunki brzegowe, ale nie ma mowy o determinizmie. Odwrotnie – świadomie wprowadzone do unijnego prawa terminy wieloznaczne („lojalność” między instytucjami różnych poziomów, zasada pomocniczości, prawo do „dobrej administracji” itp., różnie interpretowanych w kulturach poszczególnych krajów pozawala każdemu z nich realizować pod danym szyldem zupełnie coś innego.
W nowej Unii chodzi raczej o przyszłą, stopniowo osiąganą zbieżność działań niż identyczność struktur. Nieliniowość sieci procedur (już nie – aktorów!); wielość sposobów istnienia prawnych norm raz „wiążących” a kiedy indziej, jak Karta Praw Podstawowych, tylko „prawnie znaczących” – nawet gdy się jej nie ratyfikuje; wreszcie dopuszczanie, a nawet – wymaganie – równoczesnego realizowania konfliktowych norm (i manipulowanie tylko ich poziomami „efektywności” – tworzy z Unii twór wielowymiarowy i nie dający się opisać w języku podmiotów i polityki. Coraz mniej jest też użyteczna myślowa kategoria „różnicy”, a wraz z tym – i dwuwartościowa logika.
Gry w tym świecie stają się raczej domeną światłych urzędników – intelektualistów, nowej generacji prawników (którzy zapomnieli albo – nigdy nie uczyli się prawa kodeksowego i – generalnie – prawa kontynentalnego) i programistów – a nie – polityków i społeczeństw. Obu tym kategoriom pozostają polityczne rytuały. I polityka historyczna.
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski