Umyć się przed śmiercią
- Wrocławianka od dwóch lat czeka na zgodę na zamontowanie brodzika w łazience. Emilia Ciężka jest schorowana i trudno jej chodzić. Ostatni raz kąpała się w wannie dwa lata temu. Teraz walczy o kabinę prysznicową. – Chciałabym przed śmiercią jeszcze raz porządnie się umyć – wzdycha staruszka.
13.10.2005 | aktual.: 13.10.2005 09:44
Pani Emilia ma ponad 70 lat. Razem z córką zajmuje mieszkanie komunalne na Kozanowie. Ostatni raz kąpała się w wannie dwa lata temu. – Jakoś do niej weszłam, ale przy wychodzeniu omal nie upadłam – opowiada pani Emilia. – Zaraz zadzwoniłam do administracji, że chciałabym wymienić wannę na kabinę prysznicową.
Komisja w drzwiach
Staruszka rozpoczęła poszukiwania pomocy. Dzwoniła do różnych instytucji. Ale administracja skierowała ją do urzędu miasta, a pracownicy magistratu z powrotem do administracji. Za którymś razem usłyszała, że może zamontować kabinę w łazience, ale pod warunkiem, że będzie w stanie usunąć ją w kwadrans. Pani Emilii zależy tylko na pozwoleniu. Brodzik kupiła sama (leży w piwnicy od roku) i nawet zamierza z własnej kieszeni pokryć koszt jego zamontowania.
W listopadzie 2004 roku wysłała pierwsze pismo do administracji. Potem jeszcze kilka. Na żadne do tej pory nie dostała oficjalnej odpowiedzi. Co pewien czas przychodzi do niej komisja techniczna, pytając o usterki w domu. – Ale oni stają w drzwiach, przewracają oczami po suficie i na tym ich pomoc się kończy – denerwuje się Elżbieta Sierputowska, córka pani Emilii. – Mama przez pół roku błąkała się w czasie wojny jako mała dziewczynka po obozach koncentracyjnych, jako szesnastolatka budowała linię tramwajową do Pilczyc. A na starość nie może się doprosić pozwolenia na zamontowanie głupiego brodzika! Dlaczego wrocławianka stara się o pozwolenie? Bo w styczniu 2003 roku musiała podpisać, że przyjmuje do wiadomości, iż nie wolno jej w mieszkaniu nic zrobić, co by zostawiło trwały ślad: żadnych wierceń, rozkuć w ścianach. Taki papier przyniósł jej przedstawiciel administracji.
To był kiepski żart
Wczoraj pani Emilia gościła kolejną komisję w sprawie wanny i brodzika. – Powiedzieli mi, że do końca roku nic się nie da zrobić – płacze kobieta. Zbadaliśmy sprawę u administratora mieszkania, czyli w firmie Kompleksowa Obsługa Osiedla. – Przecież tę sprawę możemy zaraz załatwić – dziwi się Teresa Wielgos, kierownik działu technicznego administracji KOO. – Skoro do tej pory nie odpowiedzieliśmy tej pani, to faktycznie jest to jakieś nieporozumienie, które należy wyjaśnić. Z tym kwadransem to musiał być kiepski żart. Żaden przepis nie określa wymaganego terminu demontażu. Chodzi tylko o to, żeby po prostu zdać mieszkanie następnemu lokatorowi w stanie nienaruszonym. Jeżeli nasi pracownicy naprawdę zawinili, to na pewno poniosą karę. •
Czekam na sygnał Masz dla nas ciekawy temat, coś Cię denerwuje? Dzwoń – dział miejski, tel. 37 48 180, bezpłatny telefon dla Czytelników – 0-800-166-058. Czekamy też na e-maile: miejski@gazeta.wroc.pl; sekretariat@gazeta.wroc.pl mailto:sekretariat@gazeta.wroc.pl Słowo Polskie Gazeta Wrocławska Jerzy Wójcik, Anna Gabińska