Umorzone śledztwo ws. śmierci skarbniczki Rudy Śląskiej
Śledztwo w sprawie śmierci skarbniczki Rudy Śląskiej - łączonej z nieprawidłowościami w tamtejszym magistracie - umorzyła prokuratura w Zabrzu. Jak stwierdzono przyczyną zgonu było zatrucie; nie stwierdzono działań osób trzecich.
O sięgających 2007 r. nieprawidłowościach w pionie finansowym rudzkiego magistratu władze miasta poinformowały na początku lutego tego roku. Rudzka prokuratura nadal prowadzi śledztwo w sprawie tych nieprawidłowości.
Po ich ujawnieniu prezydent miasta Grażyna Dziedzic w komunikacie jako osobę, która "zawiodła", wskazała przebywającą wówczas na urlopie zdrowotnym skarbniczkę miasta. Kilka dni później regionalne media doniosły o znalezieniu ciała kobiety, a także m.in. pustych opakowań po lekach i listu pożegnalnego, w jednym z zabrzańskich hoteli.
Śledztwo w sprawie śmierci skarbniczki prowadziła zabrzańska prokuratura. Jak poinformowała zastępczyni prokuratora rejonowego w Zabrzu prok. Elżbieta Łowicka, postępowanie to zostało umorzone - po zebraniu m.in. zeznań świadków, wyników sekcji zwłok, a także badań histopatologicznych i toksykologicznych.
- W ich wyniku ustalono, że przyczyną zgonu było zatrucie preparatem zawierającym chlorek potasu. Nie stwierdzono działania osób trzecich - zaznaczyła prok. Łowicka.
Śledztwo dotyczące nieprawidłowości finansowych w urzędzie miasta wszczęła - po lutowym zawiadomieniu samorządowców - prokuratura w Rudzie Śląskiej. Jak przekazał zastępca tamtejszego prokuratora rejonowego prok. Adam Czarnecki, ciągle gromadzony jest materiał dowodowy.
Prok. Czarnecki powiedział, że po zebraniu odpowiedniej partii materiału prowadzący sprawę śledczy najprawdopodobniej powoła biegłego, który pomoże w szczegółowym określeniu mechanizmu nieprawidłowości.
Według relacji medialnych śledztwo dotyczy m.in. wyprowadzenia z kasy samorządu ok. 1,3 mln zł. Pieniądze te miały trafiać na konto działającej w urzędzie kasy zapomogowo-pożyczkowej, do której należała zdecydowana większość z niespełna 600 pracowników urzędu.
Choć źródłem środków w kasie powinny być bezpośrednio pracownicze składki, skarbniczka miała pozyskiwać środki na pożyczki dla pracowników z budżetu miasta. Mimo że pieniądze były potem zwracane, ostatecznie zabrakło ponadmilionowej sumy. Śledczy mają sprawdzać m.in. kto zaciągał pożyczki i czy wszyscy pożyczający je spłacili.
Prok. Czarnecki wskazał, że zbierany materiał dowodowy będzie musiał być znacznie szerszy niż pierwotnie zakładano. Wyjaśnił też, że zmarła skarbniczka "była jedną z osób, która prowadziła tego typu sprawy na terenie urzędu i innych przedsiębiorstw, spółek czy jednostek podlegających gminie".