Umorzone śledztwo ws. lądowania Jaka-40 w Smoleńsku
Z powodu "braku danych potwierdzających popełnienie przestępstwa" Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo ws. lądowania rządowego Jaka-40 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku, krótko przed katastrofą Tu-154.
12.03.2015 | aktual.: 24.03.2015 16:38
Postanowienie o umorzeniu prokurator wydał 2 marca, o czym wtedy nie informowano. W czwartek rzecznik WPO płk Ryszard Filipowicz potwierdził tę informację. - Postanowienie jest nieprawomocne i rozpoczęło się jego doręczanie osobom ustanowionym w śledztwie jako pokrzywdzeni: załodze, pasażerom, w tym dziennikarzom, oraz Dowódcy Generalnemu Sił Zbrojnych, który jest następcą prawnym Dowódcy Sił Powietrznych, będącego właścicielem samolotu - wyjaśnił płk Filipowicz.
Jak dodał, po przesłuchaniu świadków i zapoznaniu się z nagraniami rozmów z kokpitu Jaka-40 oraz wieży na lotnisku Smoleńsk Północ prokurator uznał, że brak jest danych potwierdzających popełnienie przestępstwa "nieumyślnego sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym, jakim był manewr podejścia do lądowania na tym lotnisku".
"Brak jest dostatecznych danych, że manewr lądowania wykonany przez pilotów samolotu Jak-40 w dniu 10 kwietnia 2010 r. o godz. 07.15 na lotnisku Smoleńsk-Północny został wykonany poniżej minimalnych warunków atmosferycznych, określonych dla dowódcy załogi - por. Artura Wosztyla, tj. przy podstawie chmur poniżej 100 m i widoczności 1000 m, oraz że dowódca załogi miał świadomość wydania pod jego adresem przez kontrolera lotniska Smoleńsk-Północny polecenia przerwania lądowania - czyli odejścia na drugi krąg, a mimo to polecenia tego nie wykonał" - czytamy w uzasadnieniu postanowienia o umorzeniu śledztwa, które przytacza portal wpolityce.pl.
Pilotowany przez por. Artura Wosztyla i por. Rafała Kowaleczkę Jak-40 z dziennikarzami na pokładzie wylądował w Smoleńsku na kilkadziesiąt minut przed katastrofą polskiego Tu-154M. W chwili lądowania warunki na lotnisku były już bardzo trudne. Zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie skierował w lutym 2011 r. ówczesny dowódca Sił Powietrznych gen. Lech Majewski. Jak wtedy mówił gen. Majewski, samolot wylądował "przy podstawie chmur 60 m i widzialności poniżej kilometra".
W odrębnym postępowaniu działanie załogi Jaka badał też rzecznik dyscyplinarny 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, do którego należał ten samolot. Rzecznik uznał, że nie doszło do przewinień dyscyplinarnych, a decyzja o lądowaniu nie zapadła poniżej 100 m wysokości. Jak pisały media w 2011 roku, postępowanie rzecznika dowiodło, że piloci widzieli światła i pas startowy lotniska, gdy byli na wysokości 130 metrów.
Według stenogramów rozmów ujawnionych przez rosyjski MAK kontrolerzy ze Smoleńska nie widzieli samolotu i zamierzali go skierować na drugi krąg. W styczniu tego roku prokuratura ujawniła nowe odczyty nagrań z wieży smoleńskiego lotniska oraz z Jaka-40 lądującego przed katastrofą. Wynika z nich, że o godz. 9.14 (czasu miejscowego) Jak-40 dostał z wieży polecenie "odejścia na drugi krąg" (czyli przerwania lądowania). Mimo to samolot wylądował, co skwitowano słowem: "Zuch" (w oryg. Maładiec).
Gdy po wylądowaniu Jak-40 kołował po płycie, na wieży kontrolerzy mówili: "Kurde, akurat gówno wiedzą, kurde, mówisz takiemu w prawo, a on..... w lewo, kurde". Padają też słowa: "Dziesięć razy już mówiłem: kołować prosto" oraz "Jakoś od niego żadnego kwitowania". "A on mówi po rosyjsku" - dopytywał jeden z kontrolerów z wieży, na co drugi odparł: "tak".
"Obie opinie będą podlegały ocenie prokuratora prowadzącego śledztwo i będzie ona decydował, czy dla niego jest to ważny materiał. Jak się wydaje, jest to istotny materiał" - mówił w styczniu w prokuraturze rzecznik NPW mjr Marcin Maksjan.
W 2011 r. komisja powołana przez szefa Sztabu Generalnego, która weryfikowała ustalenia komisji Sił Powietrznych uznała, że lądowanie odbyło się w warunkach atmosferycznych, których wartości były poniżej warunków minimalnych dla pilota, a dowódca statku powietrznego lądował, pomimo nieotrzymania zezwolenia na lądowanie od kierownika lotów lotniska Smoleńsk, pomimo polecenia odejścia na drugi krąg, na drugie zajście, wydanego przez kierownika lotów.
Cały czas trwa główne śledztwo dotyczące katastrofy samolotu Tu-154M z prezydencką parą oraz 94 innymi osobami na pokładzie, który rozbił się 10 kwietnia podchodząc do lądowania w Smoleńsku. WPO w Warszawie otrzymała niedawno kluczową w sprawie, kompleksową opinię biegłych oceniających prawidłowość działań załogi. Prokurator zapoznaje się z nią i wkrótce ma dokonać oceny jej przydatności.
Por. Artur Wosztyl w rozmowie z PAP nie chciał komentować informacji o umorzeniu śledztwa, zanim nie zapozna się z uzasadnieniem tej decyzji.