PolskaUmarł, a miał tylko ranną nogę - żona oskarża lekarzy

Umarł, a miał tylko ranną nogę - żona oskarża lekarzy

Pracownik koszalińskiej firmy nie przeżył wypadku samochodowego, a miał tylko ranną nogę. Wykrwawił się. Wdowa oskarża lekarzy o śmierć męża - informuje "Głos Koszaliński" na swojej stronie internetowej.

21.07.2009 | aktual.: 21.07.2009 09:04

38-letni pracownik koszalińskiej firmy Royal Grenland wracał ze Słupska do domu wraz z kolegami. Nagle zjechał z drogi i uderzył w drzewo. Żaden z mężczyzn nie doznał poważnych obrażeń. Pasażerowie sami wydostali się z auta i zawiadomili pogotowie.

Pomoc potrzebna była właśnie 38-letniemu kierowcy. Nie mógł wydostać się z samochodu, był w nim zakleszczony, a do tego miał ranną nogę. Ratownicy, którzy przyjechali na miejsce wypadku, nie przystąpili od razu do akcji ratowniczej, bo nie mogli dostać się do rannego. Czekali aż strażacy potną karoserię. A to trwało prawie godzinę. Tak wynika z zapisu odtwarzanej akcji oraz z relacji świadków wypadku. Dopiero wtedy rannemu opatrzono nogę oraz podano płyny i tlen. Ostatecznie 38-letni mieszkaniec Słupska do szpitala.

Do szpitala natychmiast przyjechała żona mężczyzny. Jak twierdzi, nikt jej nie chciał udzielić informacji, co dzieje się z mężem. Czekała na korytarzu izby przyjęć, gdy wyszła do niej pracownica szpitala i oddała jej dowód osobisty męża. Tak kobieta dowiedziała się o tym, że jej mąż nie żyje. Z ekspertyzy biegłego sądowego wynika, że mężczyzna miał duże szanse na przeżycie, gdyby nie stracił tyle krwi.

Żona skierowała sprawę do słupskiej prokuratury, oskarżając lekarzy o śmierć męża. Pogotowie i szpital twierdzą, że nie mają sobie nic do zarzucenia.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)