Ukraiński generał miał śledzić niemiecką dziennikarkę
Pracujący do niedawna w ambasadzie w Berlinie
generał Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) Walerij Krawczenko
otrzymał od swych zwierzchników w Kijowie polecenie śledzenia
niemieckiej dziennikarki, a także deputowanej do Parlamentu
Europejskiego - poinformowały ukraińskie media,
powołując się na wywiad Krawczenki dla niemieckiej telewizji ZDF.
23.02.2004 | aktual.: 23.02.2004 16:34
W ubiegłą środę, tuż przed wizytą w Niemczech prezydenta Ukrainy Leonida Kuczmy, Krawczenko powiedział w wywiadzie dla rozgłośni Deutsche Welle, że otrzymywał od przełożonych niezgodne z prawem polecenia. Dotyczyły one m.in. zbierania informacji na temat ukraińskiej opozycji, zaprzyjaźnionych z jej przedstawicielami niemieckich polityków i ewentualnych sponsorów za granicą. Krawczenko zapewnił, że ma na to dowody, a za głównego winowajcę uważa prezydenta Kuczmę, jako zwierzchnika służb specjalnych.
SBU: to absurd!
SBU nazwała rewelacje Krawczenki absurdem. Identycznie wyraził się na ten temat prezydent Kuczma. Z kolei Prokuratura Generalna w Kijowie oświadczyła, że jest gotowa rozpatrzyć te oskarżenia, jeśli Krawczenko udokumentuje swoje słowa.
W kolejnym wywiadzie Krawczenko ujawnił następną porcję sensacji. Powiedział, że otrzymał polecenie śledzenia dziennikarki telewizji ZDF, która pracowała nad reportażem na temat handlu dziećmi i organami ludzkimi w Charkowie, na wschodzie Ukrainy.
"Taki program będzie kompromitacją przedstawicieli najwyższych władz państwowych. Należy podjąć działania, aby nie doszło do emisji na antenie. Natychmiast zebrać i przekazać centrali informacje na temat dziennikarki Sybille B." - cytował Krawczenko polecenia z notatki służbowej.
ML Mona Lisa
Reportaż zatytułowany "ML Mona Lisa" został wyemitowany jesienią ubiegłego roku i - jak twierdzi ukraińska prasa - wywołał duże zainteresowanie wśród przedstawicieli Rady Europy i Parlamentu Europejskiego. Jedna z niemieckich deputowanych, Gabrielle Stauner, osobiście zajęła się wyjaśnieniem przypadków tajemniczego znikania niemowląt w Charkowie. Przypuszczała, że ma to związek z handlem dziećmi i organami ludzkimi. Ona też, jak twierdzi Krawczenko, na polecenie Kijowa, miała być śledzona przez agentów wywiadu ukraińskiego w Niemczech.
W połowie lutego Krawczenko został zwolniony ze służby. Na razie ukrywa się w Berlinie. W kilku wywiadach dla ukraińskiej prasy twierdził, że była to jego osobista decyzja powodowana wewnętrznym sprzeciwem wobec łamania prawa przez najwyższych dostojników państwowych, a także zmuszaniem do wykonywania zadań (inwigilowanie opozycji) niegodnych oficera wywiadu z 30-letnim stażem.
Jako bardzo prawdopodobne określił zeznania generała Krawczenki szef wpływowego Ukraińskiego Centrum Badań Gospodarczych i Politycznych, Anatolij Hrycenko. "Jego zeznania mogą mieć poważne skutki, jeśli rzeczywiście poprze je dowodami" - powiedział Hrycenko.
Bo idą wybory
"Wciąganie struktur siłowych i milicji do polityki, niestety, stało się u nas normą, nie jest to tajemnicą ani dla ministrów, ani dla członków parlamentu, ani dla ekspertów" - ocenił Hrycenko. Według niego teraz, gdy zbliżają się zaplanowane na październik wybory prezydenckie, taka praktyka stosowana będzie coraz powszechniej.
W czwartek przedstawiciele SBU w Kijowie oskarżyli generała Krawczenkę o świadomą prowokację polityczną. Ponadto wyjaśnili, że była to reakcja na przygotowywane odwołanie go z placówki w Berlinie. 58-letni generał Krawczenko skończył szkołę KGB w Moskwie, w wywiadzie pracował przez 30 lat, w tym m.in. w Afganistanie, a także w ambasadzie Ukrainy w Bonn i Berlinie.