Ukrainiec skazany na dożywocie za dzieciobójstwo
Na dożywocie Sąd Okręgowy w Warszawie skazał w czwartek Andrija Barybina, 33-letniego artystę-malarza z Ukrainy, który w wyniku konfliktów z żoną-Polką i teściami zabił dwoje własnych dzieci. Obrona zapowiada apelację.
30.01.2003 | aktual.: 30.01.2003 16:19
W czerwcu 2001 r. w podwarszawskiej Zielonce Barybin udusił i poderżnął gardła 5-letniej Mirze i 3-letniemu Samuelowi - swym dzieciom, które miał z żoną, Renatą G.-B. Ich małżeństwo nie układało się; wówczas byli już w separacji. Zdaniem oskarżenia, zabójstwo dzieci miało być aktem zemsty wobec żony i teściów.
"Nie ma jakiegokolwiek usprawiedliwienia dla człowieka, który agresję kieruje ku swym dzieciom, a przecież to nie one, które go kochały i wierzyły mu, były powodem jego frustracji" - mówił w ustnym uzasadnieniu nieprawomocnego wyroku sędzia Piotr Janiszewski, przewodniczący składu sędziowskiego.
Sąd uznał, że do zabójstwa doszło "z motywacji zasługującej na szczególne potępienie", choć w chwili zbrodni Barybin miał "w znacznym stopniu ograniczoną zdolność rozpoznania znaczenia swych czynów i kierowania nimi".
Przywołując słowa oskarżonego o konfliktach z żoną i teściami, sąd podkreślał, że "wyładowanie agresji na dzieciach musi wzbudzać szczególne potępienie". "Skierował swą agresję na Bogu ducha winne dzieci, małe osoby, które go kochały i wierzyły mu" - dodał sędzia Janiszewski.
Podkreślał, że Barybin "w istocie przyznał się do zarzucanego mu czynu". Bezpośrednio po zabójstwie mówił to bowiem mieszkańcom domu, w którym doszło do tragedii oraz policjantom; choć zarazem twierdził, że nie pamięta momentu samego czynu. Na rozprawie zmienił wyjaśnienia; mówił, że nie byłby zdolny do takiego czynu.
Według sądu, wina Barybina jest bezsporna, bo zamiar zabójstwa potwierdza sposób jego działania - duszenie dzieci, a następnie podcięcie im gardeł. "Gdy ktoś stosuje dwie takie 'metody', trudno mówić, że nie ma zamiaru pozbawienia życia" - mówił sędzia. Dodał, że według biegłych, dzieci zginęłyby już od samego duszenia. "Po co stosował takie 'metody' wobec małych dzieci, a nie przecież wobec dorosłych, którzy mogą się bronić?" - pytał.
Zdaniem sądu, ograniczona poczytalność Barybina w chwili czynu nie może być jedyną podstawą nadzwyczajnego złagodzenia kary (jak chciała obrona). Sędzia podkreślał, że oskarżony jest "w pełni władz umysłowych, tylko w chwili czynu nastąpiło sprzężenie emocji związanych z sytuacją rodzinną".
Ze względu na "społeczne oddziaływanie wyroku", sąd zezwolił mediom na publikację wizerunku i nazwiska oskarżonego.
Sąd nie uwzględnił wniosku prokuratora, by Barybin mógł ubiegać się o wyjście na wolność dopiero po 30 latach więzienia (zgodnie z prawem, będzie mógł złożyć taki wniosek po 25 latach).
Zarówno prokurator, który wnosił o dożywocie, jak i pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych (dziadków zamordowanych dzieci), wyrazili satysfakcje z wyroku i mówili, że nie będą apelować.
Apelację zapowiedział zaś obrońca. "Uważam, że sąd nie wziął pod uwagę istotnych okoliczności; agresja przeciw dzieciom wynikała z pewnej atmosfery, która była w tym domu; napięcia, jakie zostały stworzone, doprowadziły oskarżonego do takiego stanu" - mówił dziennikarzom mec. Henryk Pilarski. Według niego, kara jest zbyt surowa, zwłaszcza w kontekście ograniczonej poczytalności Barybina.(aka)