Ukradłem sobie auto
Rekordzista przyznał się po 30 sekundach. Wczoraj policjanci przyłapali na kłamstwie męża, który rozbił auto, ale bał się przyznać żonie. To zgłosił kradzież. To już prawdziwa plaga – stare auta coraz trudniej sprzedać, więc kierowcy zgłaszają kradzieże, których... nie było.
15.02.2006 | aktual.: 15.02.2006 08:30
Policja przeciera oczy ze zdumienia. Być może nawet kilkadziesiąt procent zgłaszanych kradzieży to czysta fikcja. Od czego policja zaczyna poszukiwania skradzionego samochodu? - Ostatnio od tego, czy rzeczywiście został skradziony – przyznaje policjant z Komisariatu Nowe Miasto w Poznaniu. Ma sporo sukcesów w ujawnianiu takich oszustw... – Pod koniec ubiegłego roku przychodzi do mnie facet i zgłasza kradzież forda scorpio. Oczy mu latają po wszystkich ścianach. Jeszcze dobrze nie zaczął mówić, a ja go po prostu pytam. Kłamie pan? Tak kłamię. Trwało to całe trzydzieści sekund – śmieje się policjant – Niektórzy po prostu się do tego nie nadają. Nie zdają sobie też sprawy z tego, że za takie triki grozi im do trzech lat pozbawienia wolności.
Legenda z Kanady
W ostatni piątek właśnie na Komisariat Nowe Miasto zgłoszono kradzież ponad 10-letniego opla omegi. Mężczyzna przyjechał spod Konina z kuzynką z Kanady, która miała uwiarygodnić jego legendę. Zgłosił, że ukradli im samochód spod Centrum Handlowego M1. Pomysł niby dobry, ale się wysypali. Po gościa przyjechało dwóch kolegów w BMW. Mówili, że dostali sms-a, żeby po niego przyjechać, natomiast sam poszkodowany wcześniej mówił, że nikogo nie informował, bo nie chciał, żeby w domu się martwili. – Pierwsza przyznała się kuzynka z Kanady. Miała podwójne obywatelstwo i po rozmowie z prokuratorem dobrowolnie poddała się karze. Dostała wyrok w zawieszeniu i po krótkim pobycie w Polsce wyjechała jako osoba karana – opowiada Krzysztof Jarosz, komendant na Nowym Mieście. Auta są najczęściej demontowane i sprzedawane na części do warsztatów lub przez giełdy internetowe. Często stoją za tym zorganizowane grupy przestępcze.
Dola amatora
Możemy jednak wyjść z założenia, że liczy się to, co w papierach. Kryminalni z jeżyckiego komisariatu od początku roku zanotowali 44 zgłoszenia kradzieży auta i już zdążyli ujawnić 7 fikcyjnych przypadków. Ostatni z w nocy z piątku na sobotę. Mężczyzna zgłosił telefonicznie kradzież alfa romeo. Na komisariacie nie zgłosił się od razu tylko po jakimś czasie. Policjanci w niedzielę znaleźli rozbite auto w Smochowicach, jednak mężczyzna nadal upierał się przy kradzieży. Przyciśnięty przyznał, że rozbił auto, a kradzież zgłosił, bo... bał się żony. Zasłynął też właściciel opla vectry z Kostrzyna Wielkopolskiego, który nie miał na raty i własnoręcznie rozkręcił i pociął samochód, a to, co z niego zostało, zamurował za podwójną ścianą garażu. Kradzież zgłosił w Poznaniu i się... przejechał.
Rosną składki
Kradzieże i wypadki to jeden z głównych powodów rosnących składek ubezpieczeniowych. Dzięki nim właściciel takiego samego auta w Poznaniu zapłaci więcej za ubezpieczenie, niż w Środzie Wielkopolskiej. Poznań jest zresztą w czołówce miast z podwyższoną stawką. Najdrożej jest w Warszawie, Katowicach, Krakowie, Wrocławiu i Gdańsku. Drugi czynnik wpływający na wysokość ubezpieczenia to marka. Najdroższe – w porównaniu do wartości auta – są składki na volkswageny passaty (najpopularniejsze auto dla złodziei), maluchy, cinquecento i golfy.
Piotr KRYSA