Polska"Ujawnianie teczek agentów to gra przedwyborcza"

"Ujawnianie teczek agentów to gra przedwyborcza"

Jeżeli zobowiązuje się IPN do sporządzenia listy kilkuset tysięcy nazwisk bez gruntownej weryfikacji i bez przygotowań, to tylko nieszczęścia mogą z tego wyniknąć. Politycy przez trzy lata nie interesowali się tą sprawą, tylko teraz, przed wyborami - powiedział b. minister spraw wewnętrznych Krzysztof Kozłowski w "Poranku w radiu TOK FM".

13.01.2005 | aktual.: 17.01.2005 18:48

Katarzyna Kolenda-Zaleska: Sytuacja nabiera tempa, jeśli chodzi o ujawnianie archiwów IPN, LPR złożył projekt ustawy w tej sprawie i z tego co mówią partie polityczne, ten projekt może być uchwalony w tej kadencji, jak pan ocenia ten pomysł?

Krzysztof Kozłowski: Jako przedwyborczy pomysł, jeżeli zobowiązuje się IPN do sporządzenia listy kilkuset tysięcy nazwisk bez gruntownej weryfikacji i bez przygotowań to tylko nieszczęścia mogą z tego wyniknąć. Politycy przez trzy lata nie interesowali się tą sprawą tylko teraz przed wyborami.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: Chcą wykorzystywać teczki w walce przedwyborczej?

Krzysztof Kozłowski: Tak, to jest prościej niż zajmować się bezrobociem i służbą zdrowia. Teczki dają ogromne możliwości.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: A wyborców będą bardziej interesowały teczki i tajne teczki niż to że mogą pójść do lekarz?

Krzysztof Kozłowski: Normalni ludzie myślą normalnie, w przeciwieństwie do polityków, dlatego ich zainteresowanie tą sprawa jest umiarkowane. Ale każda partia sądzi, że coś na tym wygra.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: Co z tej zabawy może wyniknąć?

Krzysztof Kozłowski: Ta zabawa jest niebezpieczna, ponieważ nie należy dawać do ręki rzeczy groźnych ludziom, którym naprawdę nie zależy na prześwietleniu przeszłości, ujawnieniu mechanizmów, chodzi o listę tak zwanych agentów, ta lista obejmuje, jak mówi prof. Kieres, kilkaset tysięcy. Napisałem w Wyborczej że należałoby dodać do tego tych którzy kierowali, czyli polityków tamtego okresu, odpowiedzialnych za ustrój, sekretarzy KC, członków biura politycznego. Jeśli mamy dekomunizować Polskę to do końca.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: Sytuacja trochę wymyka się spod kontroli, politycy chcą otwierać archiwa, tego się pewnie nie uniknie, jak można to zrobić w sposób cywilizowany.

Krzysztof Kozłowski: Staraliśmy się to zrobić przyjmując ustawę o lustracji i tworząc IPN jako wyspecjalizowaną jednostkę badawczą. Jeżeli teraz każdemu IPN rzucić na żer jakaś ogromną listę, to przypomnę że minister Macierewicz nie potrafił skonstruować kilkudziesięcioosobowej listy wybitnych polityków, przynajmniej w ośmiu przypadkach przegrał procesy. Ilość możliwych pomyłek rośnie gwałtownie, tysiące ludzi będą żądać odszkodowań za pomówienia.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: Ustawa o IPN daje taką możliwość, że pokrzywdzony dostaje swoją teczkę tam ma nazwiska osób, które na niego donosiły i ma prawo ujawnić te nazwiska, tak stanowi ustawa.

Krzysztof Kozłowski: To poprawmy ustawę, tutaj idzie się na skróty. Tu nie o chodzi o to żeby lustracja przebiegała prawidłowo, tu chodzi o to żeby dorwać listę i móc nią operować w zależności od potrzeb danej partii.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: Jan Rokita mówi, że chodzi o prawdę.

Krzysztof Kozłowski: Tak, poznawajmy prawdę i po to jest IPN. Ale tu się stawia sprawę na głowie zaczynając od listy, bo tylko to interesuje. Na jednej liście Kowalski który doniósł na Malinowskiego i prawdziwi zbrodniarze, to rzecz która budzi gniew, tak nie wolno.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: Jaka jest wiarygodność materiałów jakie są w archiwach? W tedy kiedy niszczono teczki, czy te teczki mogły być niszczone wybiórczo?

Krzysztof Kozłowski: Tak, i w tej chwili o winie czy nie winie człowieka decyduje nadal służba bezpieczeństwa. Podporucznik Grzelak jest człowiekiem miarodajnym, jeśli chodzi o ustalenie czy pani Niezabitowska była porządną osobą czy nie, odwołujemy się do SB, którą mamy piętnować. Bądźmy konsekwentni, albo jej wierzymy albo uważamy ją za strukturę przestępczą.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: jest tez taki argument, że jeśli wszystko zostanie ujawnione to ci którzy chcą się dorwać do teczek, nie będą za węgła szantażować tymi teczkami, bo wszystko będzie jawne.

Krzysztof Kozłowski: Wiara w to że tą drogą nastąpi katharsis jest wiarą naiwną. Występują tylko nieporozumienia wynikające z tego że każda sytuacja człowieka jest trochę inna i tworzenie generalnych list gdzie zestawia się ludzi nieprawdopodobnie do siebie nie podobnych, jest już nie tylko głupotą. Tak z własną historia nie można się obchodzić.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: Prof. Andrzej Friszke mówił wczoraj w Wyborczej, że opracowanie wszystkich dokumentów IPN może zająć co najmniej 10 lat, politycy nie będą tyle czekać, obawia się pan teraz co się może dziać z tymi teczkami?

Krzysztof Kozłowski: Tak, teraz komisja ds. Orlenu domaga się teczek z IPN, nie związanych z Orlenem. Wydzieranie IPN-owi teczek już się zaczęło.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: A komisja, którą proponuje arcybiskup Życiński, do której ludzie by przychodzili i mówili, upadłem i chcę się wyspowiadać?

Krzysztof Kozłowski: Byłoby to piękne, ale obawiam się że nie znaleźlibyśmy odpowiedniej ilości ludzi żeby taką komisję stworzyć. Nikt nie potrafi wymienić 10 nazwisk, na które by się wszyscy zgodzili, jako ci którzy mogą wyrokować co jest prawda czy nie, co jest sprawiedliwe czy nie. Szansa na skompletowanie takiej komisji są minimalne.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)