UE nie wie, jak pomóc Polakom na Białorusi?
Komisja Europejska wyraziła zaniepokojenie w reakcji na zamknięcie przez białoruską milicję Domu Polskiego w Iwieńcu, uznając, że jest to kolejny krok wstecz, jeżeli chodzi o rozwój demokracji na Białorusi.
- Jesteśmy zaniepokojeni ostatnimi wydarzeniami, które dotyczą polskiej społeczności na Białorusi. Wzywamy władze w Mińsku, by zapewniły wolność zgromadzeń, słowa i praw obywatelskich, które umożliwiają rozwój takich inicjatyw jak Związek Polaków na Białorusi - powiedział rzecznik wiceprzewodniczącej KE oraz szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton, Lutz Guellner.
W poniedziałek białoruska milicja zajęła Dom Polski w Iwieńcu, pozostający dotąd w rękach działaczy ZPB, kierowanego przez Andżelikę Borys. Od wtorku Dom Polski był zamknięty. Działacze ZPB rozpoczęli zbieranie podpisów w jego obronie - powiedział Andrzej Poczobut ze Związku.
- Uważamy, że to wydarzenie jest krokiem wstecz, jeżeli chodzi o rozwój demokracji na Białorusi, i przychodzi w momencie, kiedy widzimy także inne niepokojące nas sygnały - dodał Guellner, wskazując na podpisany przez prezydenta Alaksandra Łukaszenkę dekret o internecie. - Mamy obawy, że będzie on prowadził do restrykcji w ograniczeniu wolności wypowiedzi. Jeszcze nie wszedł w życie i dlatego na razie ostrożnie apelujemy do władz w tej sprawie - podkreślił.
Chodzi o dekret "O sposobach doskonalenia korzystania z narodowego segmentu sieci internet", który ma wejść w życie 1 lipca 2010 roku. Zdaniem opozycyjnego portalu Karta'97, inicjatywa ta zmierza do zablokowania opozycyjnych stron internetowych.
Jak podkreślił Guellner, UE ma "jasną linię wobec Białorusi". - Jesteśmy gotowi się zaangażować, ale pod pewnymi warunkami, które muszą być spełnione. Na dziś wydaje się, że to nie idzie w dobrą stronę - powiedział.
Inga Czerny