Uczniowie ze szkoły w Białymstoku przestali chodzić na lekcje. Wstrząsający powód
Strajk jednej z klas ze Szkoły Podstawowej nr 43 w Białymstoku rozpoczął się w ubiegłym tygodniu. Rodzice chcą w ten sposób chcą pokazać swój sprzeciw wobec wieloletniej agresji dwóch uczniów z tej klasy. Z relacji wynika, że biją oni inne dzieci, kopią i wyzywają. O sprawie wiedzą kuratorium i policja.
W czwartek Radio Białystok podało, że uczniowie klasy VIa ze Szkoły Podstawowej nr 43 w Białymstoku (województwo podlaskie) od tygodnia nie przychodzą na lekcje. W taki sposób ich rodzice sprzeciwiają się agresji wywołanej przez dwóch uczniów.
Z reportażu Anny Bogdanowicz wynika, że od czterech lat dzieci są bite, duszone, a także wyzywane i kopane. Miało też dochodzić do poważnych uszkodzeń ciała.
"Dziecko z siniakami, czy na twarzy, czy na ciele", "Kopanie dziewczynek w krocze. Podduszenie", "Sprawiają, że niektóre dzieci mają połamane ręce" - wymieniają rodzice. Zdaniem jednego z nich "dyrekcja zamiata wszystko pod dywan".
Zobacz też: Ale wpadka! Pomylił nazwę własnej partii. Uwagę zwróciła mu Witek
Dzieci przestały chodzić do szkoły
- W tej klasie nasze dzieci mają nieustanną styczność z terrorem - przekazał jeden z rodziców. W rozmowie z dziennikarką strajkujący rodziciele doprecyzowali, że chodzi o dwóch uczniów, którzy "biją dzieci oraz nauczycieli". Szkoła ma być bezradna w tej sprawie.
Z relacji rodziców wynika również, że dzieci są przestraszone i boją się chodzić do szkoły. Uczniowie, którzy mają się zachowywać agresywnie chodzą z nimi do jednej klasy.
Rodzice przekazali reporterce Radia Białystok, że o pomoc prosili w formie pisemnej oraz słownej. "Żadne nasze prośby nie zostały spełnione" - mówią. Opiekunowie dodali, że czekają już od czterech lat, aby dyrektor rozwiązał ten problem.
Stanowisko dyrektora szkoły
Dyrektor Andrzej Daniluk twierdzi natomiast, że szkoła już wcześniej reagowała na sygnały od uczniów oraz ich rodziców. Jego zdaniem placówka miała też robić wszystko, aby zapewnić bezpieczeństwo w klasie.
Z materiału wynika jednak, że rodzice postanowili w końcu wyrazić sprzeciw w sposób stanowczy i od 21 października przestali puszczać dzieci do szkoły.
W rozmowie z reporterką dyrektor potwierdził, że gdy doszło do strajku, placówka wprowadziła nowe działania, które mają sprawić, żeby dzieci czuły się bezpiecznie.
Rodzice przekazali, że systematycznie spotykali się m.in. z dyrekcją, policją, psychologiem, pedagogiem oraz kuratorem. - Spotkania odbywały się co dwa tygodnie. W dziwny sposób nie ma dokumentacji z tych spotkań - twierdzi jeden z rodziców, cytowany przez Radio Białystok.
Rodzice przestrasznych uczniów nie mają też kontaktu z rodzicami chłopców, którzy mają dopuszczać się agresji.
Policja wzywana regularnie
Dyrektor Daniluk twierdzi, że przy każdym incydencie wzywani byli rodzice oraz policja. Jak mówi, stara się o to, aby chłopców przenieść do innej placówki.
"Nie chodzi o przeniesienie, ale pomoc tym dzieciom, żeby historia się nie powtórzyła" - tak do tych doniesień odnoszą się rodzice pokrzywdzonych dzieci.
Co na to kuratorium? Rzeczniczka Małgorzata Palanis zwraca uwagę, że ucznia do innej szkoły przenosi kurator. W związku z tą sprawą zadecydowano o wszczęciu kontroli.
Oficer prasowa Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku asp. Katarzyna Molska przekazała natomiast, że od początku tego roku szkolnego do komisariatu wpłynęło sześć zgłoszeń dotyczących dwóch agresywnych uczniów. Materiał w tej sprawie został przekazany do sądu rodzinnego. - Nie mieliśmy żadnych zgłoszeń dotyczących nauczycieli - zaznaczyła policjantka.
Źródło: Radio Białystok