Uczennice w ciąży po "spisie Giertycha"

Prawie 11 tysięcy uczennic w ciąży w latach 2004-2006. Takie dane podaje Ministerstwo Edukacji Narodowej, na zlecenie, którego przeprowadzono w szkołach ankiety na temat ciężarnych nastolatek.
Według przedstawicieli ministerstwa ankietę przeprowadzono m.in. w celu pomocy dziewczynom, które znalazły się w niezbyt komfortowej sytuacji, jednak na czym ta pomoc ma polegać - na razie nikt nic nie mówi. Jedno jest pewne – po przeprowadzonym spisie - dla tych uczennic nic się nie zmieniło, ani na gorsze ani na lepsze. 16 letnia Gośka, która obecnie jest w 5 miesiącu ciąży, gdy usłyszała o „spisie Giertycha” od kilku tygodni wiedziała, że jest w ciąży. Wystraszyłam się konsekwencji, bałam się, że wyrzucą mnie ze szkoły, że nauczyciele będą źle do mnie nastawieni, jednak na razie ten spis nie wpłynął niekorzystnie na moją sytuację - mówi dziewczyna.

Uczennice w ciąży po "spisie Giertycha"
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

28.02.2007 14:14


Prawie 11 tysięcy uczennic w ciąży w polskich szkołach zgłosili dyrektorzy w ankietach wypełnianych na zlecenie Ministerstwa Edukacji Narodowej. Ankieta dotyczyła dziewczyn od 12 do 22 roku życia (niektóre kończą szkoły z opóźnieniem) i obejmowała lata 2004/2005 i 2005/2006. Według uzyskanych danych wiadomo, że w ostatnich latach w ciążę najczęściej zachodziły uczennice szkół ponadgimnazjalnych - 9.069 dziewcząt. W gimnazjach ciąż było 1.615, a w szkołach podstawowych 34. Mimo, że liczby nie są małe, to dane Głównego Urzędu Statystycznego wskazują, iż na przestrzeni lat, liczba matek od 15 do 19 roku życia, z każdym rokiem się zmniejsza. W 1975 r. na tysiąc takich dziewczyn matkami zostało 31, w roku 2005 – tylko 14.

Spis, ciąża i co dalej?

Ministerstwo nie wyjaśnia, dlaczego konieczna była dokładna znajomość liczby uczennic w ciąży. Rzecznik ministerstwa Aneta Woźniak twierdzi, że policzenie ciężarnych nastolatek było konieczne, aby można zbudować rządowy program pomocy, dzięki któremu pomoc ze strony szkoły i państwa ma być łatwiejsza. Prawdopodobnie jednak chodzi również o kontrolę nad ewentualnymi aborcjami.

Niezależnie od spisu uczennic zleconego przez wicepremiera, ministra edukacji Romana Giertycha, szkoły od wielu lat pomagają nastolatkom, które zaszły w ciążę. Zgodnie z ustawą o planowaniu rodziny ze stycznia 1993 r., szkoła w której zaistnieje taka sytuacja, powinna udzielić uczennicy w ciąży pomocy niezbędnej do ukończenia edukacji. Takiej dziewczynie ułatwia się kontynuowanie nauki, organizujemy nauczanie indywidualne i chodzimy prowadzić lekcje do domów do tych dziewczyn - mówi Halina Górska nauczycielka z 14 letnim stażem pracy.

Często również z ciężarnymi uczennicami kontaktują się psycholodzy szkolni i pomagają przyszłym matkom odnaleźć się w nowej sytuacji. Zdarza się też, że nauczyciele i wychowawcy występują w roli negocjatorów, zawiadamiają rodziców, że ich dziecko będzie miało dziecko, często łagodzą rodzinne konflikty.

Ciężarne uczennice nie są już, jak jeszcze kilkanaście lat temu, skreślane z list uczniów i przenoszone obowiązkowo do szkół dla dorosłych. Mogą dokończyć naukę w szkole, do której chodzą. Dawniej dziecko w ciąży nie miało prawa kontynuować nauki. Ja pamiętam taką sytuację ze szkoły średniej, gdzie dziewczynkę wyrzucono, gdy okazało się, że jest w ciąży, kazano jej nie pokazywać się więcej w tej szkole - mówi Górska. Obecnie dziewczyny w ciąży najczęściej otrzymują tzw. urlopy i zgodę na indywidualny tok nauki. Myślałam, że będę musiała przerwać szkołę, ale okazało się, że dyrektor spojrzał na tą sytuację bardzo przychylnie. Zaproponował nauczanie indywidualne - nauczyciele przychodzą do mnie do domu i tak mają przychodzić dokąd nie urodzę - mówi 16-letnia Gośka.

W przypadku uczennic szkół podstawowych i gimnazjalistek nauczanie indywidualne to reguła, jednak często również dotyczy uczennic szkół ponadgimnazjalnych. Ciąże nastolatek często są zagrożone, a poza tym w szkole na przerwach, ciężarnej dziewczynie grozi popchnięcie, może upaść, a to może być bardzo niebezpieczne, zwłaszcza dla dziecka - mówi Halina Górska.

Dziewczyny w ciąży uczące się w domach pozostają pod stałą opieką pielęgniarek szkolnych. W niektórych przypadkach, gdy dziewczyna pochodzi z rodziny patologicznej, nauczyciele starają się o umieszczenie uczennicy w domu samotnej matki.

Gośka 16 lat. Uczennica jednego z warszawskich liceów. 5 miesiąc ciąży.

Gdy się dowiedziałam, że jestem w ciąży - świat mi się zawalił. Bałam się, że rodzice wyrzucą mnie z domu, że wyrzucą mnie ze szkoły. Gosia to dziewczyna z tzw. porządnej rodziny – matka prawnik, ojciec inżynier. Miała się uczyć, skończyć jak oni studia i dopiero wtedy pomyśleć o rodzinie. A tu taka awaria - mówi- Byłam i jestem dobrą uczennicą. W podstawówce i gimnazjum brałam udział w olimpiadach z angielskiego i historii. W liceum wybrałam klasę humanistyczną. Chciałam zostać dziennikarzem. Chłopaka poznała na imprezie i stało się. Jeden raz wystarczył, nie zabezpieczyła się, nie pomyślała. Chłopak jest 2 lata starszy, z tego samego osiedla. Potem spotkali się jeszcze kilka razy, ale już się nie spotykają.

Że jestem w ciąży dowiedziałam się w 3 miesiącu. Nie dostałam okresu, raz i drugi, miałam poranne mdłości, aż w końcu z przyjaciółką postanowiłyśmy kupić test. Bałam się strasznie. Niestety test potwierdził przypuszczenia dziewczyny, potwierdziła je wizyta u ginekologa. Lekarka potwierdziła, że jestem w 3 miesiącu ciąży. Na początku pomyślała o usunięciu, jednak trzeci miesiąc to za późno na aborcję. Chciałam uciec, schować się – wspomina.

Sylwkowi - ojcu dziecka - napisałam smsa. Nie odpowiedział. Później dowiedziałam się, że opowiada o mnie, że się puszczam, że mogłam z każdym, że to nie jego dziecko. Mówił naszym znajomym, że zrobi wszystko, żeby z tym dzieckiem nie mieć nic wspólnego. Jak o tym usłyszałam – strasznie się zdenerwowałam. Ze szkoły zabrało mnie pogotowie.

Rodzice Małgosi prawdę poznali w szpitalu. Matka zapłakana, ojciec wkurzony. Mówili, że zniszczyłam sobie życie. Co ze szkołą? Co ze studiami? Kim jest ojciec? Szok! Nie mogłam tego wytrzymać, nie chciałam patrzeć na wkurzonych i zdesperowanych rodziców. Po kilku dniach Gosia wróciła do domu. Rodzice przełknęli i zaakceptowali zaistniałą sytuację. Pomogli mi nawet załatwić sprawę w szkole. Myślałam, że będę musiała przerwać naukę, ale okazało się, że dyrektor spojrzał na tą sytuację bardzo przychylnie. Zaproponował nauczanie indywidualne - nauczyciele przychodzą do mnie do domu i tak mają przychodzić dokąd nie urodzę. To dla Małgosi bardzo dobre rozwiązanie. Dziewczyna cieszy się, że nie będzie miała zbyt dużych zaległości, a jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to skończy rok szkolny bez opóźnień. Wolę nauczanie indywidualne, nie tylko ze względu na samopoczucie, ale też na koleżanki i kolegów. Uczyć się w domu jest komfortowo. Nikt mi nie dogryza, ani nauczyciele ani uczniowie - zwłaszcza teraz,
gdy już widać brzuszek - to jest naprawdę dobre rozwiązanie
- uważa dziewczyna.

Mam urodzić pod koniec czerwca, później planuję rok przerwy i za 1,5 roku chciałabym wrócić do szkoły, a później może na studia. Rodzice Małgosi zaakceptowali fakt, że będą dziadkami, deklarują swoją pomoc. Wiadomo sami pracują to nie będą się zajmować dzieckiem non stop, ale myślę, że jakoś wszyscy damy radę a ich pomoc przy dziecku pomoże mi spełniać swoje marzenia. Na razie jednak myślę o szkole, o dziecku i o porodzie, którego się boję… Boję się też dorosłości, już teraz nie jestem sama i ta świadomość trochę mnie przeraża.

Jeśli chodzi o „spis Giertycha”, to usłyszałam o tym, gdy od kilku tygodni wiedziałam, że jestem w ciąży. Wystraszyłam się konsekwencji, jednak w moim przypadku poza ojciem mojego dziecka - na razie wszystko się udaje, a przeprowadzony spis uczennic w ciąży nie wpłynął niekorzystnie na moją sytuację.

Monika 18 lat. Urodziła wiosną 2006. Musiała przerwać naukę.

W drugiej klasie odzieżówki, postanowiła zająć się nie tylko nauką. Chciałam się wtedy zakochać. Dużo siedziałam w sieci i tam go poznałam. Tym wymarzonym facetem był o 7 lat starszy Grzesiek. Nie chciałam związku z rówieśnikami, bo żadna z takich znajomości nie przetrwała dłużej jak miesiąc, a ja chciałam poznać kogoś na dłużej. Tak na serio. Chciałam się zakochać i się udało.

Kiedy okazało się, że jest w ciąży, spotykała się z Grześkiem 4 miesiące. Zawaliła antykoncepcja – mimo prezerwatyw okazało się ze zaszłam w ciążę. Zorientowałam się w 3 miesiącu. Grzesiek był ze mną i cały czas jesteśmy razem. Dzięki niemu było mi prościej przetrwać ten najgorszy czas. Wtedy to on poszedł ze mną do lekarza - powiedział, że pomoże. Nie miałam wyjścia - nie mieliśmy kasy, żeby usunąć - chociaż taka myśl się pojawiła

Rodzicom powiedzieli podczas niedzielnego obiadu. Może nie ucieszyli się za bardzo, ale nie krzyczeli, nie truli. Powiedzieli tylko, że będziemy musieli sobie sami radzić, tak jak sami postaraliśmy się o tą ciążę - wspomina dziewczyna. Większym problemem okazały się pieniądze. U mnie w domu nigdy się nie przelewało, u Grześka też nie. On był akurat bezrobotny. Jednak, jak się okazało, że będzie ojcem szybko znalazł pracę. Zamieszkaliśmy razem. Teraz załatwia wyjazd do Irlandii - być może już wkrótce wyjedziemy z Polski.

Monika ciążę znosiła dobrze, do szkoły chodziła do 7 miesiąca, później dostała tzw. urlop. Nie odczuła, żeby nauczyciele źle się do niej odnosili. Czasami tylko rzucili jakiś komentarz jak się nie przygotowałam - w stylu: "tak to jest jak się za szybko chce dorosnąć", albo cos takiego - mówi Monika. Czasem też koledzy mi dogryzali – zwłaszcza w kwestii figury.

Dziewczyna już ponad rok siedzi z córką w domu – muszę siedzieć, bo nie ma mi kto pomoc - mówi- Rodzice i moi i Grześka pracują - muszą wypracować swoje emerytury, a po drugie muszą zarabiać, bo ledwo wiążą koniec z końcem.

Lubię siedzieć z Zośką, tylko czasem dopada mnie refleksja, że fajnie by było mieć kiedyś jakąś szkołę i jakiś zawód - mówi Monika. Jeśli w wakacje nie wyjedziemy do Irlandii, bo to jeszcze nie wiadomo, to może od września zacznę naukę w szkole dla dorosłych. Do swojej szkoły nie chce wracać. Jakoś tak głupio bym się czuła gdybym znów miała robić drugą klasę i to z ludźmi o 2 lata młodszymi ode mnie i przy tych samych nauczycielach - mówi Monika - Ale szkołę chcę skończyć, chociaż wiem, że przy małym dziecku na pewno będzie jeszcze trudniej się uczyć. Nigdy mnie do nauki nie ciągnęło, ale bez szkoły nie znajdę dobrej pracy i wtedy nie będę mogła w godny sposób utrzymywać mojego dziecka - a ono jest dla mnie najważniejsze. Ze mną i z Grześkiem może być różnie, a ja muszę wiedzieć, że gdybym miała zostać sama to utrzymam siebie i dziecko.

Na życzenie dziewczyn imiona zostały zmienione.

Aneta Malinowska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)