Uczciwy znalazca zakuty w kajdanki
"Gazeta Wyborcza" pisze o łodzianinie, dla którego próba oddania znalezionych dokumentów firmy "Provident", skończyła się postawieniem mu zarzutów. Dziennik pisze, że wcześniej został zakuty w kajdanki, przeszukany i przez osiem godzin był przesłuchiwany na komendzie.
"Wyborcza" wyjaśnia, że 44-letni psycholog i wykładowca akademicki Jarosław Turajczyk znalazł w torbie obok śmietnika na łódzkich Bałutach kilkaset kartek z ponad 2,5 tysiącami nazwisk klientów łódzkiego oddziału firmy Provident Polska. Zadzwonił więc do firmy i chciał zwrócić znalezione dokumenty.
Przedstawiciel Providenta oskarżył go o to, że jest szantażystą i powiadomił policję. Turajczyk zdążył wcześniej przynieść wydruki komputerowe do łódzkiej redakcji "Gazety".
Dziennik poinformował funkcjonariuszy z sekcji przestępczości gospodarczej, że anonimowy czytelnik przyniósł jej wydruki z firmy Provident. Policjanci zaproponowali, żeby przynieść do nich dokumenty.
Mimo to dzień później policja zatrzymała Turajczyka. Mężczyźnie postawiono zarzut "ukrywania dokumentów, którymi nie ma prawa rozporządzać". (IAR)