Ubecy byli wszędzie
Ludzie i metody komunistycznej bezpieki są tematem wystawy w Muzeum Niepodległości w Warszawie. Wystawę przygotowało Biuro Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej.
Ekspozycja przedstawia historię Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w latach 1944-1956. Tomasz Łubaszewski z IPN-u powiedział, że wystawa pokazuje, że brutalni funkcjonariusze resortu byli zwykłymi ludźmi, którzy przed wojną nie mieli nic wspólnego z komunistami. Często byli to po prostu chłopi lub zwykli robotnicy, którzy zostali zindoktrynowani i stali się niejednokrotnie sprawcami wielu zabójstw.
Przykałdem jest Władysław Rypiński pseudonim "Rypa", przedwojenny rolnik, ojciec dziewięciorga dzieci. W 1945 roku objął dowództwo jednego z oddziałów, który w przez rok zabił okoł stu ludzi. Na wystawie można również zobaczyć między innymi wszelkie urządzenia i instrumenty, którymi posługiwali się agenci i szpiedzy, między innymi szpiegowskie buty, miniaparaty fotograficzne i aparturę podłuchową.
Profesor Andrzej Paczkowski przypomniał, że UB zostało stworzone by kontrolować całe społeczeństwo, a agenci resortu, których w latach 50. było blisko 80 tysięcy byli wszędzie: w szkołach, fabrykach a nawet w szpitalach.
W początkowym okresie kadrę resortu bezpieczeństwa stanowiła grupa oficerów przeszkolonych w ośrodkach radzieckiej NKWD. Działania resortu koncentrowały się na zwalczaniu polskiego podziemia niepodległościowego. W ciągu 12 lat dziłalności UB jego funkcjonariusze zabili co najmniej 30 tysięcy osób, a kilkaset tysięcy było przez nich represjonowanych.