U Polaków rannych w zamachu szok mija
U Polaków rannych w czwartkowym zamachu terrorystycznym w Hiszpanii szok pomału mija. Są otwarci, chętnie rozmawiają - poinformowała policyjna psycholog, przebywająca w Madrycie, Izabela Solarska.
Dodała, że Polką, która jest w najgorszym stanie psychicznym, zaopiekowali się lekarze i psychologowie hiszpańscy. "Ta pani mówi płynnie po hiszpańsku, nie ma więc żadnych barier. Jej stan zdrowia i tragedia, którą przeżyła, wymaga natomiast długotrwałej pomocy" (chodzi o matkę 7-miesięcznej dziewczynki, która zginęła w zamachu).
Według Solarskiej u innych Polaków "szok po zamachu już pomału mija". "Upłynęło kilka dni. Trudno im jednak zaakceptować swój stan. Martwią się m.in. o to, czy zdołają powrócić całkowicie do zdrowia. Chcemy pomóc im odnaleźć się i zacząć wszystko jakby od nowa" - podkreśliła.
Część osób jest poparzonych, jeden z rannych Polaków ma też poważne obrażenia nogi, nie wiadomo, czy będzie mógł wrócić do pełnej sprawności fizycznej.
"Staramy się dotrzeć także do tych osób, które już opuściły szpitale; pomagają im i wspierają ich także hiszpańska Polonia, Kościół i konsulat" - powiedziała Solarska. Dodała, że rodziny większości rannych Polaków są w Polsce, a te, które mieszkają w Hiszpanii, przez wzajemne wsparcie uporały się z szokiem i nie potrzebują pomocy.
"Najbardziej wzruszająca jest solidarność ludzi. Wszyscy noszą czarne kokardki - symbol żałoby, wszędzie widać flagi. Przed szpitalami gromadzi się wielu ludzi; chcą w jakiś sposób pomóc" - relacjonowała psycholog.
Dwie kobiety - policyjni psychologowie wyjechały do Madrytu w niedzielę. Pozostaną w mieście do czwartku. Decyzja wysłania ich zapadła po tym, gdy Komenda Główna Policji otrzymała sygnały, że w mieście nie ma specjalistów z tej dziedziny mówiących po polsku.
Do zamachu bombowego doszło w Madrycie w godzinach porannego szczytu. Eksplozje nastąpiły w czterech pociągach na stacjach Atocha, Santa Eugenia i El Pozo i w ich pobliżu. Zginęło 200 osób, wśród nich czterech Polaków - dwie kobiety, siedmiomiesięczna dziewczynka i jej ojciec. Blisko 1,5 tys. osób odniosło obrażenia.
W szpitalu przebywa nadal sześciu rannych Polaków. Stan ciężko poparzonego mężczyzny, który był pierwszym obywatelem polskim przyjętym do szpitala po zamachach, jest nadal bardzo poważny. Stan pozostałych poprawia się, choć większość czeka długotrwałe leczenie, w tym operacje.