Tysiące osób koczują na lotniskach po przejściu huraganu
Tysiące odwołanych rejsów, dziesiątki tysięcy osób koczujących na lotniskach i straty sięgające kilkudziesięciu milionów dolarów dziennie - to rachunek, jaki wystawił huragan Wilma liniom lotniczym w rejonie południowej Florydy i w Meksyku.
26.10.2005 | aktual.: 26.10.2005 09:55
Do wtorkowego wieczoru w międzynarodowym porcie lotniczym w Miami wylądował - od czasu ataku Wilmy - tylko jeden samolot, brazylijskich linii TAM, lecący z Sao Paulo.
Przewiduje się, że w środę rozpocznie się stopniowo przywracanie normalnego funkcjonowania lotniska, ale potrwa to najprawdopodobniej kilka dni. Jak oświadczyła rzeczniczka portu lotniczego, trzeba naprawić zerwane dachy oraz zniszczone ogrodzenia i rampy załadunkowe.
Lotniska w West Palm Beach i Fort Lauderdale były we wtorek zamknięte dla cywilnej komunikacji ze względu na zniszczenia i brak prądu.
Nawet przedsiębiorstwo kolejowe Amtrak zapowiedziało, że pociągi na południe od Orlando (środkowa Floryda) zaczną kursować najwcześniej w środę.
W Meksyku dziesiątki tysięcy zagranicznych turystów, głównie z USA, ale także z Europy, szturmują lotniska i dworce autobusowe usiłując wydostać się ze zniszczonych przez huragan kurortów, w tym ze słynnego Cancun.
Wielu zagranicznych turystów musiało spędzić kilka dni w naprędce zorganizowanych schronach, często pozbawionych jakichkolwiek wygód.
Meksykańskie ministerstwo turystyki zapewnia, że wszyscy turyści, którzy chcą wyjechać będą mogli to uczynić do najbliższej niedzieli.
Zniszczenia plaż, hoteli i infrastruktury w rejonie Cancun, Meridy i wyspy Cozumel (znanej zwłaszcza amatorom nurkowania) są bardzo poważne. Straty ocenia się na co najmniej 1,5 mld dolarów.