Tysiące londyńczyków oglądało noworoczny szał fajerwerków
Mimo mgły, tysiące mieszkańców Londynu i turystów obserwowało noworoczny szał fajerwerków nad Tamizą. Po raz pierwszy ośmiominutowy pokaz zsynchronizowano z muzyką. Nadejście Nowego Roku obwieścił miastu Big Ben.
01.01.2011 | aktual.: 01.01.2011 02:46
Pokazowi towarzyszyła specjalna muzyczna mieszanka i efekty świetlne. Tysiące fajerwerków wystrzelono z trzech barek na Tamizie.
Sztuczne ognie nagrodzono oklaskami. Tłum odśpiewał po nich skomponowaną przez szkockiego poetę Roberta Burnsa w 1788 r. pieśń "Auld Lang Syne".
Najciekawszym widokiem - ze 135 metrów nad poziomem ziemi - cieszyli się szczęśliwcy oglądający pokaz pirotechniczny z obrotowego koła zwanego Okiem Londynu. Było ono niezaprzeczalnym sercem całego pokazu.
Około 250 tysięcy osób oglądało pokaz ogni sztucznych z mostów, lub bulwarów nad Tamizą. Niektórzy zajęli sobie miejsca już od godziny 14.
Burmistrz Londynu Boris Johnson, który zafundował pokaz ogni sztucznych zapewniał, że nie chodziło mu tylko o przejściowe olśnienie widzów. Widowiskowa zabawa miała pozostawić wrażenie, że Londyn jest miastem dynamicznym, kolorowym i pełnym energii. Kosztów przedsięwzięcia burmistrz nie ujawnił.
2011 to ostatni pełny rok na przygotowanie w Londynie olimpiady w roku 2012.
Dla brytyjskiej metropolii jest to projekt bardzo prestiżowy; Londyn wygrał z Paryżem, zdobywając prawa do zorganizowania igrzysk.
W Edynburgu i Glasgow tradycyjnie na ulicach trwał bankiet zwany Hogmanay - szkocka odmiana Sylwestra.
Szkoci świętują Hogmanay od czwartku, gdy najbardziej znaną ulicą Edynburga The Royal Mail przemaszerowali przebierańcy z pochodniami w stroju Wikingów. Po Hogmanay Szkoci zwykle odwiedzają sąsiadów. Tradycja nakazuje, by składając życzeniami wręczać prezent w postaci kostki węgla, lub szczapy drewna - pozostałość z czasów, gdy mieszkania ogrzewano kominkami.