Tym promem płynie się, żeby znaleźć miłość. Ciężko tu o księcia z bajki
Kabina wygląda jak cela. W rogu toaleta, okna brak, łóżka cztery, a na nich trójka facetów. Wszyscy po rozwodach. Za ścianą są inne rozwódki, wdowy i wiecznie samotne. Tak wypływamy na morze szukać miłości.
Szacuje się, że w Polsce ok. 7 milionów osób żyje samotnie. Zwykle są to osoby powyżej 25. roku życia. Mieszkają w dużych miastach, posiadają własne firmy lub pracują w korporacjach.
Terminal pęka w szwach. Mieszają się w nim ci, którzy jadą za morze zarobić, z tymi, którzy wracają do domu. Raz słychać polski, raz szwedzki, raz angielski. Ale są też ci, którzy na pokładzie będą szukać miłości.
- To nasi! To nasi! - dobiega kobiecy krzyk z oddali. - To nasi z wesołego autobusu.
Obok stoi mężczyzna. Na oko trzydziestka. Wyposażony w plecak, napój energetyczny i telefon. Palcami wstukuje tekst: Oj, będzie się działo. Żeby tylko nocy starczyło… Wysyła wiadomość znajomym.
- Wy jesteście z rejsu? - Słyszę pytania za sobą. - My też! - Dochodzą podniecone odpowiedzi.
Wszyscy docierają do bramek. Tam uśmiechnięty pan sprawdza dokumenty, bo w końcu płyniemy aż do Szwecji. Karta pokładowa, paszport, wszystko się zgadza. Mogę wejść w blaszany korytarz.
Kabina rozwiedzionych
Tłum kłębi się przy recepcji. Ci bardziej obeznani ruszają wprost do swoich kabin. Inni studiują mapę promu, który jest jak pływający hotel. To labirynt korytarzy, rzędów drzwi i schodów na kolejne pokłady.
W końcu odnajduję swoją kabinę. - Witamy! Witamy! - szczerzy się jeden z jej lokatorów. - Trochę się spóźniłeś. Górne twoje - pokazuje łóżko pod sufitem.
Pierwsze skojarzenie: cela. Więzienna cela. Bez okna, cztery prycze, w rogu ciasna toaleta. Może trochę schludniej. Rzucam swoją torbę na górne łóżko. - W przypadku pożaru alarm włącza się automatycznie… - trzeszczy komunikat z głośników. Siedzimy we trzech na swoich pryczach.
Tak poznaję Łukasza *. Jest po czterdziestce, ma etat w korporacji i całe ramię w tatuażach. Brakuje mu tylko włosów i partnerki. Małżeństwa miał dwa, ale ostatnie rozpadło się trzy miesiące temu. Obok siedzi Paweł *. Na karku pięćdziesiątka, zawód budowlaniec. Jak dom postawi, to przetrwa lata. Ale jak się ożeni… Katastrofa.
Po chwili chwiejnym krokiem dołącza ten, który zajmie ostatnią pryczę. Ledwo wpełza na górę i bezwładnie opada na materacu. Bierze kilka głębokich wdechów.
Oto Maciek*. Jechał tu wesołym autobusem, więc już brakuje mu sił. Na ten przejazd ludzie skrzyknęli się parę tygodni wcześniej. Żeby dojechać na rejs, wynajęli autobusy z największych polskich miast. Imprezę zaczęli więc parę godzin wcześniej, nawiązali już pierwsze nowe znajomości.
- Ty też po rozwodzie? - zagaduję.
- Jak inaczej sobie to wyobrażasz… W tym wieku i sam - wzdycha.
Jego małżeństwo trwało czternaście lat. I się skończyło.
Miłość, kanapeczki i przytulanie
Milkną trzeszczące komunikaty. Zastępuje je muzyka. Prom kołysze się na falach w rytm współczesnych przebojów. W obieg idzie pierwsza butelka. Przyniesiona z lądu, bo po co przepłacać w sklepie na pokładzie.
- Na początku była miłość, było pięknie. Kanapeczki i przytulanie. A po czterech latach… - wódka wykrzywia Łukaszowi twarz. – Wiadomo. Też to trochę spieprzyłem.
- Po czternastu latach się rozwiodłem – zaczyna swoją opowieść Maciek. – Mam trzech synów. Czterech nawet.
- Jak to nawet? - dopytuje Łukasz.
- Adoptowałem jednego.
Cała kabina kiwa w uznaniu głowami. Kubki wypełniają się kolejną porcją wódki.
- Sześć lat byliśmy razem - zwierza się Paweł. - Poszedłem po bandzie. Miało się nie wydać, a się wydało. Na własne życzenie… - wzdycha.
- To do siebie miej pretensje - ucina Łukasz. - Ja tylko żałuję, się rok rozwodziliśmy. To był dramat.
Swoje smutki i przemyślenia topią w jednej butelce wódki. W ciasnej kabinie z trzeszczącym głośnikiem. Łączy ich tylko to, że są sami. Podobnie jak dziesiątki innych osób, które siedzą w kabinach obok. Rozwodnicy i rozwódki, wdowy i wdowcy. Niektórzy wiecznie samotni.
Łukasz chciałby znaleźć tu kogoś na dłużej. Może nawet żonę? Maciek chce się tylko zabawić. Starczy mu przygoda na jedną noc. Paweł zaciągnął tu swoją znajomą. Może z tego coś będzie.
- Panowie, idziemy? - Łukasz podrywa się z pryczy.
Idziemy.
Szukaj kłódki, którą otworzysz
Mijamy rzędy drzwi, korytarzy i schodów. Wspinamy się na wyższe pokłady, aż docieramy do kolorowo rozświetlonej sali. Przy barze ustawiła się już kolejka. Stoliki wokół pustego parkietu okupują pojedyncze osoby, które sączą piwo. W rzędach pod oknami siedzą pary.
- Pani znalazła miłość swojego życia! - wykrzykuje przez mikrofon uradowany wodzirej.
Pary zadają sobie kilka szybkich pytań. I zmiana. Jeden po drugim. Każdy z każdym. Co lubisz? Czym się zajmujesz? I już wiadomo: ten może być, tamten niezbyt, o! Jest ideał. Speed-dating to dobry początek. Pozwala się przełamać.
- Druga pani znalazła miłość! - słychać na całej sali. - Ten rejs jest za krótki, żeby tylko siedzieć i rozmawiać.
Niektórym się udaje. Od stolików odchodzą z partnerami. Inni wciąż lustrują wzrokiem salę. Ale zaraz zacznie się część właściwa. Będzie muzyka, taniec, alkohol. I inne gry, które wszystko ułatwią.
- Wizytówki dla pana - zaczepia mnie hostessa. – I kluczyk.
Na wizytówce w jednym polu wpisuje się swoje imię, a w drugim numer telefonu. Wymienia się ją z kimś, kto ci się podoba. Kluczyk zaś musi pasować do kłódki. Mężczyźni dostają kluczyki, a kobiety kłódki. Szukasz tej, która pasuje. Proste.
- No śmiało! Zróbcie wymianę - zagrzewa wodzirej. - Panowie, bierzcie się do roboty.
Ci, którzy zbiorą po 13 wizytówek, mogą liczyć na nagrodę. Po 200 złotych na osobę.
- Ale nie chodzi tylko o pieniądze! – upomina wodzirej. - Chodzi o to, aby w końcu się z kimś poznać. Po to tutaj jesteśmy.
Parkiet się zapełnia. W tłumie znika Maciek, w ślad za nim Łukasz z Pawłem. Zaczyna dudnić muzyka. Tłum faluje w błyskach świateł. Bezczynnie patrzą i sączą piwo ci, którym jeszcze się nie poszczęściło. Wciąż czekają. Pokład drży od basów. Niektóre wtulone w siebie pary opadają na kanapach. Kolejka do baru nie maleje.
- Fajny był, co? - Chichocze kobieta, która wymyka się na taras z koleżanką. - Pasuje, pasuje! Patrz - cieszy się głos w tłumie. - Słuchaj, skoro pasuje… - słychać w odpowiedzi. Para znika gdzieś za drzwiami.
Nagle Maciek wyłania się z tłumu. Podchodzi z szerokim uśmiechem. - Słuchaj, żonę ci znajdę - klepie mnie po ramieniu. I znów zatapia się w tłumie.
- Trzy-na-ste-go - śpiewają tańczący. - Piękniejszy jest świat! Trzy-na-ste-go... Wszyscy ludzie mówią tak!
Eleganccy panowie podrygują w marynarkach. Kobiety kuszą wystrojone w wieczorowe sukienki. Są młodsi, starsi, choć o młodzież ciężko. Dominuje 30+. .
Amor? Ciężko mu na otwartym morzu
Wychodzę na zewnątrz. Po chwilę ciszy i łyk świeżego powietrza. Wzdłuż barierki stoją i pary, i wciąż samotni. Wiatr rozwiewa ich poukładane fryzury.
- Są tutaj tacy, co przyjechali odreagować. Ja przyjechałam po dobrą zabawę - Agata* zaciąga się papierosem. Jest jedną z tych, która stoi sama. - Koleżanka rok temu była. Mówiła, że takiej imprezy dawno nie widziała.
Wpatrujemy się w ciemne morze. Prom rozbija fale, które nikną w ciemności. Roześmiane grupki wytaczają się na zewnątrz. Pokazują sobie zdjęcia dzieci z poprzednich małżeństw.
- Nie to, żeby miłość od razu… Ale jak kogoś spotkam, to może i coś będzie. Sama przecież jestem - wydmuchuje obłok dymu. - Nie wiadomo, kiedy Amor trafi. Tylko na otwartym morzu ciężko mu będzie.
Wchodzimy z powrotem do środka. Tłum niezmiennie wiruje na parkiecie. Mężczyźni z kluczykami na szyjach. Kobiety z kłódkami. - Tańczymy! Żeby każdy znalazł sobie parę! - zagrzewa wodzirej.
Dostrzegam Maćka, zatopionego w ramionach szczupłej brunetki. Z roztańczonym tłumem wiruje Łukasz. Paweł gdzieś się ulotnił. Lawiruję pomiędzy stolikami. W rogu siedzi samotna kobieta. Przygląda się tańcom z daleka.
- Mężatką jestem - uśmiecha się. Tak poznaję Kasię*.
- Mężatką? – Nie dowierzam
- Mężatką - potwierdza. - Byłam samotna przez wiele lat. Wstyd mi było pisać na portalu randkowym, a jak napisałam, to w pierwszy dzień męża znalazłam.
Bierze łyk piwa. - Z przyjemnością to obserwuję - oznajmia. - Ludzie samotni się tutaj otwierają, a oni muszą wychodzić. Najgorzej jest siedzieć i nie robić nic.
Patrzymy, jak pary wirują coraz wolniej. Przygasają światła i spowalnia muzyka. Robi się romantycznie. Choć na chwilę.
- Wiem, jak trudno się z samotności wyrwać. Te osoby coś ze swoim życiem zrobiły. Są dla mnie bardzo odważne.
Kolejne pary wymykają się z parkietu i znikają gdzieś w korytarzach. Samotnych ubywa. Niektórzy, utrudzeni poszukiwaniami, znajdują inne uciechy. Wrzucają monety do stojących na korytarzu jednorękich bandytów.
- Ostatnia szansa - Łukasz przygląda się jednej szwedzkiej koronie. Moneta z brzękiem ląduje w maszynie.
W końcu szczęścia w grach nie mają ci, którzy szczęście mają w miłości. Więc może i działa to na odwrót? Obrazki wirują, a wygrana wypada na dole. Łukasz patrzy zawiedzony. Przelicza swoje pięć koron i wraca na parkiet.
Księcia z bajki tutaj nie ma
Tłum na parkiecie kołysze się powoli. - Weź nie pytaj, weź się przytul... - leci z głośników. Wokół siedzą roześmiane grupki. Są jak paczki znajomych, choć właśnie się poznali. - Przyjechałyśmy po prostu na imprezę. Żadnych oczekiwań. Spójrz na średnią wieku - chichocze najmłodsza z dziewczyn, którą dostrzegam.
Pomiędzy stolikami spotykam też Anię*. Siedzi, przygląda się, rozmawia ze swoimi znajomymi. Imprezy jak ta organizuje od kilkunastu lat. - Wiesz, co jest najgorsze? Jak ktoś przychodzi na rejs z myślą, że znajdzie swojego księcia lub księżniczkę - zaczyna opowiadać. - I tego nie zrobił. To jest takie rozczarowanie, że się w głowie nie mieści.
Bo mało kto szuka tutaj poważnych związków. Zwykle chodzi o przygodę na jedną noc. Chwilową bliskość. Nawet na śniadaniu mogą się już nie znać, a co dopiero po zejściu na ląd.
- To pokazuje, w jakich czasach żyjemy. Znam pary, które poznały się na rejsie i są małżeństwami, ale to naprawdę wyjątki - Ania przekrzykuje hałas z parkietu.
Zdarzają się i tacy, którzy są skrajnie zdesperowani. Bywały i kobiety, które oferowały mężczyznom pieniądze za seks.
Inna sprawa, że przez lata zestarzała się ekipa. Młodzi nie mają już czego tu szukać, choć lata temu były to imprezy właśnie dla nich. Zaczęło się od średniej wieku 25+, a teraz urosło do 40+. - Są wdowcy, rozwódki, rozwodnicy, stare panny i kawalerowie - wylicza Ania.
- Tylko o jednym trzeba pamiętać - zawiesza głos i odkłada szklankę piwa. - Ta impreza nic w ich życiu nie zmieni.
Wszystko, co dobre, się kończy
Muzyka cichnie, gasną kolorowe światła, a zapalają się zwykłe. Oświetlają szklanki, kłódki, kluczyki i wizytówki, które zostały na stolikach. Porzucone, niedopite szklanki piwa, i paru samotnych siedzących pomiędzy nimi. - Jaki masz numer? - słychać szepty na parkiecie.
- Wszystko, co dobre, szybko się kończy - mówi wodzirej, gdy ochroniarze wchodzą na salę. Za drzwi wyrzucają tych najbardziej pijanych. Kelnerki sprzątają stoliki.
- Gdzie reszta? - pytam Łukasza, który siedzi jeszcze przy stoliku.
- Oni się dopasowali i poszli do kabiny.
Impreza przenosi się na korytarze. Dobrane pary znikają w kabinach i zakamarkach promu. - Wiesz, jak ja dawno z nikim nie byłem? Przysięgam - mówi facet, który z siedzi z kobietą na schodach. - Nie pójdę do ciebie - broni się jego wybranka.
Ktoś przechadza się po korytarzu z bezprzewodowym głośnikiem. Za nim podąża imprezowe towarzystwo. - Na rejsie jestem szósty raz! Męża znaleźć nie mogę! - wybucha śmiechem szczupła brunetka, gdy wszyscy znikają za rogiem.
Wychodzę na zewnątrz. Przy drzwiach stoi wtulona w siebie para. Patrzą, jak prom rozbija fale w ciemnościach. Kawałek dalej samotny mężczyzna pali papierosa.
- Nie ma co się określać, że nikogo nie znajdziesz - mówi powoli, zamyślony. - Nawet w najgorszym g...e może być perełka. Najgorzej jest siedzieć w domu i narzekać - wyrzuca peta za burtę.
Niby związku szukaliśmy
Budzimy się w dusznej kabinie. Wentylacja nie daje rady z oparami alkoholu. Po korytarzach snują się imprezowicze. Podkrążonymi oczami obserwują skąpane w słońcu szwedzkie wybrzeże.
Roześmiana grupa przysiada na schodach. Przekrzykują się, kto i z kim poszedł do łóżka, kto komu i co robił. Komu było dobrze, a komu lepiej. - My się nie znamy. Zaraz zniknę z waszego życia - oznajmia jeden z nich. I wdaje się w szczegóły swoich łóżkowych doznań.
Jedna z par rozmawia przez telefon. - Poznajcie się, to mój nowy znajomy - mówi kobieta, która pokazuje komuś swojego wybranka. Zanosi się, że na ląd zejdą razem.
W kabinie pierwszy przebudza się Łukasz.
- Niby stałego związku szukała - prycha. - Gadamy, bawimy się, a potem ona z innym – macha ręką i opada na łóżko.
- Ach… Obrzydliwa ta gorzała - klnie Paweł. - Wiesz, czego się dowiedziałem?
- Nie mam pojęcia.
- Że ta moja pół nocy też była z innym.
Tylko Maciek śpi twardo. Dopiero później spróbuje przypomnieć sobie, co robił poprzedniej nocy.
*Imiona wszystkich bohaterów zostały zmienione.